P
|
rzed epidemią moje poranki miały swój własny
utarty rytm. Pobudka o 6.30, śniadanie z synem szykującym się do szkoły,
szykowanie córki i odwożenie jej rowerem do przedszkola. Mąż wstawał dużo
wcześniej i przeważnie znikał do pracy jeszcze przed moją pierwszą poranną
kawą.