Czyli
miasta przyszłości
Ż
|
ycia w mieście nie da się porównać z tym wiejskim –
są to dwie zupełnie odmienne rzeczywistości. Nie przenikają się, nie łączą a
spotykają jedynie w formie miast-ogrodów.
Po nocnych, intensywnych opadach śniegu wychodzę
rano na trening nordic walking do lasu. Brniemy w wysokich butach w dość
głębokim nieprzetartym śniegu, na którym układają się malownicze światłocienie.
Wszystko wkoło wygląda miękko i spokojnie.
Wyruszam zaraz po tym do miasta. Tylko Hiszpanie i
Włosi z fascynacją ślizgają się na błocie pośniegowym – miasto jest już prawie czyste a kupki śniegu wciśnięte w
zakamarki chodników stają się coraz mniej istotne.
Po weekendzie odprowadzam dziecko do przedszkola –
przeprawa z wózkiem po nieodśnieżonych chodnikach i śnieżnych muldach
przykrywających zastygłe błotne koleiny jest niemalże wyczynem sportowym. Przypominam
sobie równe chodniki… Nie, niczego nie żałuję - po prostu porównuję.
***
Te dwa przeciwne światy powinny inspirować i uczyć
się od siebie nawzajem - na szczęście wiele miast „zielenieje”, stając się
pomału miastami przyszłości. Coraz łatwiej
jest tu zbliżyć się do natury, spacerować z przyjemnością i zwolnić tempo
życia.
A za co tak uwielbiam metropolie? Za sieć ścieżek
rowerowych i wypożyczalnie rowerów, łąki stworzone na wzór tych naturalnych,
które coraz częściej można spotkać na skwerach.
Place zabaw, deptaki, krzesełka, ławki, stoliki i
leżaki w parkach, place wyłączone z ruchu samochodowego, trawy sadzone w
niespodziewanych miejscach.
Możliwość dojścia na piechotę do lekarza,
piekarni, apteki, drogerii, restauracji, kina czy szkoły. Brak konieczności
posiadania samochodu.
Sklepy ze zdrową żywnością blisko domu, targi z
żywnością ekologiczną, ogrody i ule na dachach oraz ogródki działkowe, coraz
częściej otwarte dla zwiedzających.
V. Lueken w swojej książce „Nowy Jork. Neurotyczna
stolica świata” napisała:
„Życie na
wsi z kilkoma kurami, grządkami sałaty i kolektorami słonecznymi na dachu
obciąża środowisko, i to o wiele bardziej niż życie w mieście takim jak Nowy
Jork. Na wsi do najbliższego supermarketu można dojechać tylko samochodem. Gdy okoliczna
przyroda jest trudna do pokonania, do sklepu można dotrzeć tylko SUV-em. Stare domy,
szczególnie lubiane przez przeciwników miasta, są pod względem techniki
ogrzewania i klimatyzacji jedną wielką ekologiczną katastrofą. Przestronne, jak
się w idealnym przypadku jawią swym mieszkańcom, nakłaniają do tego, żeby
sprawiać sobie rzeczy, których nikt nie potrzebuje. Najbliższa pralnia niekiedy
znajduje się w takiej samej odległości co najbliższy supermarket, dlatego też
poza zamrażarką i olbrzymią lodówką, urządzeniem do sztucznego nawadniania
zagonów z warzywami strączkowymi oraz kosiarką do trawy w gospodarstwach
domowych na wsi wiele razy w tygodniu pracuje także pralka i suszarka”.
Krótko mówiąc: Live
smaller, live closer, drive less.
Bardzo dobry cytat! Dzięki! Co do "łąk stworzonych na wzór naturalnych" we Wrocławiu wygląda to tak, ze trawa i cała reszta zielska rośnie sobie bujnie poza dwoma razami, kiedy administracja naszego osiedla przypomina sobie o koszeniu. A zatem bujne łąki nie są tu zamierzone, ale i tak cudowne, nie znoszę momentu koszenia (hałas, zapach spalin i łyso wszędzie). Pewnie chodzi o to, ze na regularne koszenie brak funduszy. I to ma swoje dobre strony:)
OdpowiedzUsuńMam dziwne wrażenie, że w mieście najbardziej podoba ci się to, co upodabnia je choć trochę do wsi, najmniejsze namiastki natury:) Pszczoły, kawałek łąki, leżaki i miejsca bez samochodów;) A miasto to głównie pędzący ludzie, smród spalin, market na każdym rogu, hałas klaksonów i ruch, ruch, ruch...Tak ja widzę miasto;)
OdpowiedzUsuń