Dwa dni deszczy i siedzenia z dziećmi w domu.
Gdybym mieszkała w mieście to pewnie spotkałabym w windzie
koleżankę z piętra wyżej, albo poszła na kawę i patrzyła przez wielkie
okno na wirujący tłum, ewentualnie ludzi zapatrzonych w ekrany swoich laptopów
i popijających espresso. Coś by się działo.
A tak? Wyszło słońce,
dziki, niedowietrzony maluch szaleje - trzeba więc wyjść i na przekór
wszystkiemu zrobić coś dla siebie.
Ciężko jest fotografować trzymając jednocześnie rower z
bujającym się z tyłu (na krzesełko) dzieckiem, ale jest to możliwe. Trzeba być
jedynie bardzo skupionym, działać instynktownie i wyłączyć myślenie…
Zdjęcia są zupełnie realistyczne bo mam w sobie wielką
niechęć do upiększania, jest w nich zawarty realizm i może uda Wam się poczuć orzeźwiające
powietrze i zwykłą radość ze słońca.
Dzisiaj rano rower zamieniłam na wózek i przy okazji
porannego spaceru doznałam „błysku kosmosu” – nieoczekiwanego przenikania
światła, sąsiedztwa barw i wrażenia malarskiego.
Przepiękne zdjęcia! Zwłaszcza te z leśnymi drogami-uwielbiam takie!
OdpowiedzUsuńDziękuję :D Też uwielbiam te drogi... poza tym kojarzą mi się z górami, które kocham a do których daleko... Pozdrawiam.
UsuńPiękne zdjęcia i tak prawdziwe ,że poczułam zapach lasu!!!!
OdpowiedzUsuń:D Dziękuję. Miód na moje serce.
UsuńBardzo ładnie :)
OdpowiedzUsuńJesień jest taka inspirująca przez tę swoją różnorodność. Dziękuję :D
UsuńPiękne zdjęcia. To ostatnie jest niesamowite!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję Ci bardzo. Po kilku dniach deszczu takie słońce to prawdziwe olśnienie... Pozdrawiam.
Usuń