Są miesiące, których nie trzeba reklamować bo i tak mają
świetny wizerunek – te wszystkie letnie, kwieciste, pełne energii słonecznej i
nadziei na lepsze jutro. A listopad? Stoi na końcu listy pod tytułem: ulubiony
miesiąc. Można by powiedzieć, że na szarym końcu bo kojarzony jest z pluchą i
pochmurnym niebem, upchnięty między „polską złotą jesienią” a „gwiazdkowym
szaleństwem” podkręconym dodatkowo przez amerykańskie filmy i szaleństwo konsumpcji. Niby-jesień, niby-nie-zima, niby-nic.
Tak naprawdę listopad zmienia w naszym rytmie bardzo dużo i
czy tego chcemy, czy nie – musimy się dostosować; jeśli ktoś będzie tkwił z
głową w letniej chmurze to straci dużo czasu i szansę na przyjemny czas.
·
Wyciągam
z kartonowego pudła na szafie getry, kominy i wszelkiego rodzaju ocieplacze,
sama się przy tym dziwiąc, że zrobiłam tyle fajnych rzeczy na drutach (po
prostu zapomniałam o tym przez te wszystkie ciepłe miesiące): gruby komin kawa
z mlekiem, szary motany na dwa razy z przeplecioną różową włóczką…
·
Piję
od czasu do czasu grzańca (choć zazwyczaj stronię od alkoholu) – przypomina mi to
ostatni wyjazd w Tatry i klimat zakopiańskiej starej góralskiej gospody.
·
Zaczynamy
palić w kominku, dzięki czemu w domu robi się absolutnie przytulnie. Rozpalaniem
zajmuję się zazwyczaj ja i konstruuję zgrabną, perfekcyjnie przemyślaną
piramidkę.
·
Robię
sobie czarną herbatę z cytryną lub pomarańczą i miodem – ciepły parujący kubek
to jest to.
·
W
mlecznym barze Bambino w Warszawie zamawiamy do obiadu czerwony barszcz do
picia w dużych białych kubkach. Świetnie rozgrzewa podczas miejskich spacerów.
·
Robimy
listy prezentowe i kupujemy większość prezentów – nie chcę biegać jak opętana w
grudniu po sklepach, albo wypatrywać, pędzącego po naszych błotnistych drogach,
samochodu wiecznie spóźnionego w tym okresie kuriera.
·
Jeśli
mam ochotę to zaczynam ozdabiać dom wszelkiego rodzaju świetlno-klimatycznymi
drobiazgami, które trochę rozjaśniają długie wieczory.
·
Robię
wieniec na drzwi wejściowe.
·
Wieszamy
karmniki i kule tłuszczowe dzięki czemu znów możemy obserwować przepiękne ptaki
z okien.
·
Starannie
wybieram i kupuję kalendarz na przyszły rok – w grudniu jest zbyt wiele spraw
na głowie. To jest dla mnie ważne - jestem przecież wielbicielką wszelkiego
rodzaju notesów i planerów.
·
Tak
wiele czasu spędzam w domu, że mimochodem zaczynam myśleć o drobnych zmianach wystroju.
·
Pijemy
koktajle truskawkowe z wyciągniętych zamrożonych owoców.
·
Zazwyczaj
czerpaliśmy pełnymi garściami z oferty kulturalnej Warszawy, ale w tym roku
będę musiała przynieść jej trochę do domu (nie mamy z kim zostawić dziecka).
·
I
ostatnie: uwielbiam szarlotkę podawaną na gorąco.
Napiszcie co Wy lubicie robić w listopadzie – inspiracji nigdy
za wiele.
Bardzo się cieszę, że doceniasz listopad, to rzadkie :) Ja także bardzo go lubię. Na przykład za to, że mogę siedzieć pod kocem przy oknie i patrzeć na płynące po szybach krople deszczu, słuchać ich bębnienia w blaszany parapet, zamykać w dłoniach kubek z gorącą herbatą z malin. W rzeczywistości rzadko mam na to czas, ale kiedy już go znajdę, przyjemność jest jeszcze większa. A to takie proste, banalne, zdawałoby się, nudne wręcz. Jednak to uwielbiam.
OdpowiedzUsuńPiękne otulacze robisz na drutach :)
Jest wreszcie czas na bycie "u siebie" a nie "na zewnątrz", na refleksję, zwolnienie...
UsuńKomin prosty, ale przemyślany :) zupełnie mój - dzięki za miłe słowa :D
Jesteś już kolejną osobą, która wspomina o prezentach. Może faktycznie warto już się wziąć za kompletowanie?
OdpowiedzUsuńSzarlotka na gorąco, mmm, ale mi narobiłaś apetytu!
Ocieplaczy wciąż mi za mało, ale czasu na uzupełnienie brak, więc muszą wystarczyć te zeszłoroczne;)
Dobra książka w fotelu przed kominkiem-uwielbiam:)
Poza tym u nas listopad wyjątkowo kulturalny w tym roku:)
I zimowy! Nie pamiętam już, kiedy w Święto Niepodległości lepiliśmy bałwana! Od razu świąteczny klimat się zrobił;) Tyle, że nie niepodległościowy, hahaha!
Zimowy... zdjęcia zostały zrobione 11. i 12. listopada podczas spaceru nordic walking :) Ale się wszyscy cieszyliśmy z tego śniegu :D Totalny relaks, inna atmosfera...
UsuńMoja zapobiegliwość z prezentami zaczęła się od kiedy mieszkam na wsi - nie mam możliwości wyjść na spacer i coś przy okazji kupić... :)