Na początek podam kilka danych statystycznych: 1.XI dzień
trwa 9 godzin i 34 minuty a 30. już tylko 8 godzin i 5 minut. „Gubimy” więc
trochę dnia po drodze i dobrze byłoby wykorzystać każdą nadarzającą się okazję
do ładowania naszych słonecznych akumulatorów – pamiętajmy o tym!
Patrząc za okno nie koniecznie dostrzegamy wibrujące życie naokoło – wręcz przeciwnie: mamy poczucie wyciszenia a w późniejszym okresie listopada wszędobylskiej szarości.
[Wyglądam za okno i widzę jednak taniec ganiających się sikorek
i kowalika w świerku przed oknem]
Wyobraźmy sobie świat przyrody, wzmacniające się mrozy i
szczyty gór przykryte śniegiem zapowiadającym przyjście zimy. Odlot do ciepłych
krajów kończą w tym miesiącu łyski, dzikie gołębie i słonki. Na zaporach i nie
zamarzających wodach pojawiają się w dużych ilościach północne populacje
dzikich kaczek, które natychmiast przystępują do godów (żyją w monogamii).
Nasze populacje kaczek odlatują o tej porze do swoich południowych zimowisk.
Borsuki z rezerwami tłuszczu pod skórą zapuszczają się do
swych podziemnych nor na zimowy odpoczynek. Tylko w cieplejsze i słoneczne dni
zimowe wychodzą z nor aby się przewietrzyć.
W latach urodzaju żołędzi i bukwi w tym czasie zaczyna się
huczka (czyli zaloty) dzików (może trwać aż do stycznia). Odyńce (czyli samce
dzików) staczają między sobą zażarte walki, którym towarzyszą donośne fuknięcia oraz kwiki.
Pierwsze listopadowe śniegi w Tatrach oznaczają początek
godów kozic. Stary capy (samce), żyjące potąd samotnie, poszukują kóz.
Okolice dnia św. Huberta (5.XI) - patrona myśliwych – to w
wielu stajniach czas „gonitw za lisem” i
imprez towarzyskich.
u mnie bardzo deszczowo
OdpowiedzUsuńJa ostatnio polubiłam spacery w taką pogodę...
Usuń