Przez ostatnie
dwa tygodnie mieliśmy rodzinne ferie zimowe. Inny rytm, inne aktywności i
potrzeby - wszystko przewrócone do góry nogami. Nie wyjechaliśmy, zostaliśmy w
domu i zajęliśmy się sprawami, które są ważne a na które trudno znaleźć czas
między szkołą a pracą. Relaksem były zwykłe spacer, kino, wieczorne oglądanie
Hobbita, zajęcia sportowe, malowanie kuchni, spowolnienie i bycie razem. Nic
wielkiego a jednak pozostało poczucie uporządkowana, ogarnięcia i satysfakcji z
załatwienia kilku rzeczy z listy PILNE I WAŻNE .
Życie
rodzinne tak mnie wciągnęło, że zupełnie nie miałam czasu na to wirtualne. Nie ma
co ukrywać: te dwa światy raczej się u mnie nie przenikają, ale egzystuję w
dwóch różnych przestrzeniach. Jeden zabiera czas i uwagę drugiemu, konkurują ze
sobą.
W świecie
realnym jest wiele magii, którą uwielbiam wypatrywać, jest skupienie, gęstość
przeżyć, wykorzystanie wszystkich zmysłów. Świat wirtualny jest płaski, czasem
nazbyt powierzchowny, ale za to bardzo szybki, prawie pozbawiony ograniczeń w
czasoprzestrzeni.
Od czasu
napisanie ostatniego postu przyglądałam się temu, jak sama ulegam rozkojarzeniu
i rozproszeniu. Nie przyczynia się do tego jedynie dźwięk przychodzącej
wiadomości (który, prawdę mówiąc, od razu stawia mnie na baczność), ale również
małe dziecko, które domaga się uwagi zawsze i wszędzie, niezależnie od tego,
czy jem śniadanie, piję kawę czy próbuję odpocząć. Kiedy już znajdę czas dla siebie włącza się potrzeba nadrabiania życia – doszłam więc do
wniosku, że nie ma co tak gonić, czasem naprawdę warto zrezygnować z jeszcze kilku
czynności/aktywności/książek/artykułów, które da się przełożyć, czy w ogóle
ominąć i zacząć delektować każdą wolną chwilą. Kończyć rzeczy, które się
zaczęło, zaangażować maksymalnie na ile się da i świadomie wyłapywać wszystkie te
rozpraszacze. „Najwyższa pora, by udać się w poszukiwaniu czasu, tyle że tego
<pozyskanego> nie zaś straconego (jak niegdyś u Marcela Prousta)” a przy
okazji poszukać tych wszystkich okruchów magii ukrytych w codzienności a
niedostępnych w świecie wirtualnym: zapachu wilgotnego od deszczu lasu,
krakania kruków latających wysoko nad głowami jak w baśniach, szumu wiatru,
zapachu aromatycznej kawy, wirujących płatków śniegu czy kwiatów znajdowanych w
trawie…
Dokładnie! Lubię odpoczywać na różne sposoby, ale często decyduję się właśnie na powolne spacery, spędzanie czasu z rodziną, czytanie książek, kontakt ze zwierzętami... No po prostu delektowanie się chwilą :).
OdpowiedzUsuńA ta mandarynka piękna - może z Łazienek? ;)
UsuńTak, mandarynka z Łazienek :-). To, co napisałam jest bardzo proste, ale czasem, żeby do tego dojść potrzeba dużo czasu... Chodzi o to, że w wolnym czasie naprawdę odpoczywać a nie spinać się jeszcze bardziej planowaniem i konsumowaniem.
Usuń