Tego posta piszę z perspektywy osoby,
której świat zaraz się zmieni - stanie się tak za sprawą nowego roku szkolnego,
powrotu mojego męża do pracy i co za tym idzie całkowitej zmiany mojego rytmu.
Uff… Tak, był moment melancholii (podsycany czerwienią jarzębiny, chłodem
wieczoru i deszczem), ale jednak krótki. Jestem nasycona odpoczynkiem więc
gotowa na przyjęcie czegoś nowego i podjęcie kolejnych wyzwań.
Ten, kto posiada dzieci myśli już
zapewne o rezerwacji zajęć dodatkowych, upchnięciu wszystkiego w plan, dograniu
dowożenia i zamknięciu pękającego w szwach budżetu. Pracuję w ciągu roku z
dziećmi i wiem, że zdarza się, że poza szkołą mają w grafiku po sześć zajęć
dodatkowych (niektóre z nich po dwa razy w tygodniu) i nie będę ukrywać, że
sami nie wpisujemy się w ten trend. Ale ja nie o tym…. A przynajmniej nie o
dzieciach, tylko o nas - dorosłych.
Sama zaczynam zastanawiać się nad
własnymi umiejętnościami i kursami. Lato to czas, kiedy każdą wolną chwilę
spędzamy na dworze, ale wkrótce nadejdzie moment częstszego przesiadywania w
domu, mniejszej aktywności, czy wręcz (dla niektórych) zapadania w letarg wzorem
świstaków, niedźwiedzi i borsuków. O nie, nie – jesień i zima to świetny czas
na korzystanie z życia i zdobywanie nowych umiejętności. TO WŁAŚNIE TERAZ
NADSZEDŁ MOMENT NA BUDOWANIE DOBREJ FORMY.
"The gym is everywhere" |
Trzeba chyba zacząć od zastanowienia się
jaką nową umiejętność chcielibyśmy zdobyć. Wybór jest przecież ogromny i to my
sami wiemy czego w głębi duszy pragniemy najbardziej: nauki języka (wystarczy
kilka słówek dziennie, raz w tygodniu film w oryginalnej wersji językowej czy
słuchanie radia przez Internet), zrobienia czegoś z drewna, pograniu w szachy
czy opanowania maszyny do szycia. To również znakomity czas na aktywność typu:
nauka tańca, sporty walki (dlaczego nie?) czy basen – które to uniezależnią nas
od pogody.
Wybór publikacji jest ogromny - sukces polega na umiejętności wcielaniu wiedzy w życie i systematyczności |
Kiedy kilka lat temu (kiedy mój syn miał
3 lata) zaczęłam uprawiać judo (dla zabawy… no i żeby zobaczyć swojego męża –
profesjonalnego judokę – w akcji) nie pomyślałam, że stanie się to moją
prawdziwą pasją, że tak bardzo nas to
zjednoczy jako rodzinę (chodziliśmy na zajęcia wszyscy razem), że trenerka
Agata stanie się naszą przyjaciółką i że razem z Pawłem będziemy wyjeżdżać z
klubem na obozy sportowe jako wychowawcy… Piszę to, aby pokazać Wam, że warto coś ROBIĆ
i że nigdy nie wiadomo, do czego nas to doprowadzi i jakie drzwi przed nami
otworzy.
Jesteśmy judocką rodziną |
***
Z nauką pewnych rzeczy jesteśmy w stanie
poradzić sobie samodzielnie, ale można też zainspirować
się znajomymi i poprosić o krótkie warsztaty. W ostateczności pozostają też
szkoły, kursy i warsztaty.
Warsztaty historyczne na obozie judo |
Czy wiecie, że w Europie rzemiosło stało
się modne i popularne, panuje trend na kursy stolarki, szycia i szydełkowania?
Istnieje bowiem wielka moc w procesie robienia czegoś za pomocą rąk a prawda
jest taka, że niemal zapomnieliśmy, jak przyjemnie jest umieć coś zrobić i
samemu zaprojektować. Masowe może się znudzić.
Może zajęcia kulinarne u znajomych? |
Ja dwa lata temu zdecydowałam się na
naukę robienia na drutach u koleżanki. Ot, takie miłe spotkanie towarzyskie - herbata, pogadanki i relaks. Ona wcześniej zakupiła
dla mnie włóczkę i odpowiednie druty, ja zaplanowałam co chcę konkretnie zrobić
– turkusowy komin na szyję. I do dzieła… Poczułam taką wielką satysfakcję, że sama mogę dobrać kolor i wzór
a moja znajoma była wręcz rozpromieniona, że może pochwalić się swoimi
zdolnościami. To jest prawdziwe poczucie
kreacji, coś namacalnego i fizycznego. Oczywiście, kiedy człowiek się już w to
wszystko wciągnie i zaangażuje, ta nowa umiejętność wydaje się czymś prostym i oczywistym; potem często okazuje się, że
masę osób wkoło marzy o czymś podobnym i że rzemiosło przynosi radość i
artystyczne spełnienie.
Ostatnio prowadzę przyjaciółce treningi
jazdy konnej (jestem instruktorem, ale już dłuższy czas nie uczyłam) na koniu,
którego dzierżawi. Wreszcie miałam okazję wsiąść na konia dla czystej
przyjemności! Ja jeżdżę, ona jeździ – mobilizujemy się nawzajem i cieszymy spokojem,
robieniem wszystkiego we własnym tempie i swoim własnym towarzystwem. Sięgam też
do starych książek i wyszukuję dla odświeżenia odpowiednie ćwiczenia.
Każdy z nas przez tyle lat życia
zgromadził przecież wiedzę i umiejętności, którymi najwyższy czas jest się
podzielić… na zasadzie wymiany, przepływu pozytywnej energii i dla przyjemności.
***
Ja dzisiaj mam sesję zdjęciową z konikiem ^.^
OdpowiedzUsuńAle fajnie :D Ciekawe, jak wrażenia i jak zdjęcia wyjdą :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten mobilizujący wpis. Dla mnie - okazja do refleksji! Dzięki jeszcze raz!!!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i ciekawa jestem, co uda Ci się zrealizować :) Pozdrawiam.
UsuńPrzypomniałaś mi właśnie o czymś, co zawsze za mną "chodzi" - jazda konna! Jako dziecko jeździłam dość często, potem przestałam. Chciałabym kiedyś do tego wrócić, niekoniecznie by stać się profesjonalnym jeźdźcem, ale by chociaż znowu pojeździć rekreacyjnie np. podczas jakiejś wycieczki.
OdpowiedzUsuńRobienie na drutach też mnie interesuje, miło jest stworzyć coś własnego i potem to z przyjemnością używać. Dobry to też pomysł na prezent :)
W jeździe konnej dla mnie kwintesencją są tereny. Najlepsze jest to, że jak ma się już jakieś umiejętności, to się tego nie zapomina - trzeba oczywiście przyzwyczaić mięśnie, ale i tak jest fajnie :) A na drutach zacznę robić teraz chustę - znalazłam jakiś prosty wzór - jest tyle fantastycznych włóczek, że jeden pomysł goni drugi :)
Usuń