Luty – niby zima i niby przedwiośnie - w przyrodzie
„ascetycznie” a upragniona wiosna jeszcze nie w zasięgu ręki. Z drugiej strony
to doskonały czas, żeby zacząć przygotowania do wiosny.
Luty w tym roku to czas Wielkiego Postu - Jan Turnau pisze,
że jest to: „Określenie niedobre, kojarzy się ze sprawami brzucha, choć
przecież o ducha tu chodzi. Owszem, przyda się naszemu duchowi pewna
powściągliwość w jedzeniu jako ćwiczenie charakteru, ale to także ma w końcu
służyć dobrym relacjom międzyludzkim”.
·
Rodzinnie
postanawiamy nie jeść przez ten czas słodyczy i maksymalnie ograniczyć cukier.
Asceza świecka odnosi
się co prawda do właściwego jedzenia i picia, ale również do odpowiedniej
proporcję pracy i wypoczynku, troski o zdrowe otoczenie oraz do ograniczenia
konsumpcji. Mam wrażenie,
że przez pełen euforii okres Świąt i początku roku obrastam w ubrania, książki,
magazyny i różnego rodzaju gadżety – pora wreszcie usiąść i je wykorzystać.
·
Wykorzystuję
ten czas na wielkie porządki.
To świetne ćwiczenie
do nauki odejmowania i dzielenia i przeciwwaga do ciągłego dodawania i mnożenia. Moje porządki nie są w stylu
japońskich bestsellerowych poradników czy minimalistycznego szału, ale zupełnie
zdroworozsądkowe i wymuszone przez najlepszego w tej dziedzinie eksperta czyli
raczkujące i zaglądające WSZĘDZIE dziecko.
Codziennie wyrzucam coś z domu (z towarzyszącą temu refleksją), przyglądając się jak z
upływem czasu zmieniają się potrzeby i pragnienia naszej rodziny – zmieniamy się
przecież cały czas i sami musimy za sobą nadążyć. Ustalamy więc nowe
priorytety. Zastanawiam się nad swoim konsumpcjonizmem i realnymi potrzebami.
Dokładnie przeglądam szafę i z przyjemnością pozbywam się
nienoszonych od jakiegoś czasu ubrań swoich i dzieci (posegregowane na bieżąco dziecięce
ubranka oddaję dzieciom znajomych), wyrzucam przeterminowane kosmetyki
(po co mi tyle lakierów do paznokci!) i lekarstwa (wszystko oczywiście zgodnie z
zasadami segregowania odpadków) a tym samym wpuszczam trochę świeżego powietrza
w zapomniane kąty i przeorganizowuję przestrzeń.
Pozostaje jeszcze rozprawienie się (czyli przeczytanie) z
tymi wszystkimi książkami, które cierpliwie czekają na swoją kolej i zalegają
na półkach i parapetach: moje własne, pożyczone od znajomych, albo z
biblioteki. Pożyczone rzeczy oddaję. Niepotrzebne
książki oddaję do biblioteki na book-crossing. Powstrzymuję się przed
kupowaniem nowych książek i magazynów (tak, tak – ŻADNYCH magazynów póki nie
przeczytam wszystkiego co zaległe), zagłębiam w treść poprzednich numerów (na
szczęście umiejętność czytania i wyrzucania czasopism i gazet na bieżąco mam
już opanowaną więc nie będzie tego dużo).
Ogarniam. I będzie tak aż do wiosny, do Wielkanocy –
oczyszczanie własnej przestrzeni co na pewno będzie miało wpływ na równoczesne
oczyszczenie ducha. Za każdym razem jest łatwiej i radośniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz