Co prawda na początku wakacji postanowiłam zrobić sobie
tygodniową przerwę od czytania, ale już drugiego dnia na mojej sofie (na której
najczęściej wieczorami odpoczywam) urosła kusząca górka-konstrukcja z książek i magazynów…
Na książkę „Sezon zamkniętych serc” trafiłam przez bloga
autorki – Wioletty Leśków-Cyrulik: My Slow Nice Life. Lubię go za normalność
więc z ciekawością sięgnęłam również po książkę.
„Sezon…” zaczęłam czytać w letni i deszczowy wieczór; po
intensywnym dniu, kiedy jedna kiepska wiadomość goniła drugą. Tego pierwszego dnia główna bohaterka
Agnieszka (moja imienniczka) denerwowała mnie – jej sposób bycia, robienie
problemów z niczego, fochy, dziwne reakcje… poza tym czułam się, jak wrzucona w
środek spotkania towarzyskiego na którym nie bardzo mogę się połapać kto jest
(z) kim.
Dużo myślałam o głównej bohaterce – dlaczego jest dla mnie
tak irytująca; przyznaję, że trochę nie dawało mi to spokoju. Wiem, że to właśnie
te cechy, których sami się przed sobą wypieramy drażnią nas u innych
najbardziej, więc czekałam… aby poznać
ją lepiej i może przy okazji dowiedzieć się czegoś o sobie.
W międzyczasie bohaterowie wypili masę kawy i herbaty (a ja
razem z nimi), rozmawiali, albo milczeli spacerując brzegiem huczącego morza a
ja zaczęłam pomału rozumieć, jak bardzo każdy z nich walczy o swoją normalność
i że jest to dla nas wszystkich wspólny mianownik. Życie nie jest przecież
sprawiedliwe - o to, co jedni dostają „w pakiecie”, drudzy muszą walczyć.
Puzzle związek – praca – rodzina – zdrowie – pieniądze ciężko jest ułożyć w
idealny obrazek o perfekcyjnych proporcjach i każdy z czymś się boryka i to bynajmniej nie jest wstyd.
Ta książka przypomniała mi, żeby walczyć o siebie czyli swoje
marzenia i potrzeby (w swoim własnym tempie), że jedynie przez działanie
(czasem pomimo braku wiary) możemy coś zmienić,
że nie należy kupować fochów innych
ludzi (dzięki temu nie wchodzimy w toksyczną grę) i że najważniejszym meblem w
domu, poza łóżkiem naturalnie, jest stół kuchenny z ciepłą herbatą (choć czasem
i zimną kawą).
Teraz, po przeczytaniu całości już wiem, co mamy wspólnego
z Agą (i pozostałymi postaciami) a
pozostałe trzy wieczory udało mi się spędzić w miłym i ciekawym towarzystwie.
Swoją drogą, nasza bohaterka musi mieć w sobie to coś skoro mężczyźni tak za
nią przepadają… i może jest to właśnie jej autentyczność z tą całą unikatową
niedoskonałością.
Polecam.
Dziękuję Ci, że zechciałaś sięgnąć po "Sezon". Cieszę się, że miło spędziłaś kilka wieczorów. Celne i cenne spostrzeżenia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czekam na następną książkę... jestem przekonana, że pojawi się wkrótce :)
Usuńja tam mam otwarte ;p
OdpowiedzUsuńCzyli masz to, o czym wielu marzy :)
Usuń