Codziennie rano jeździmy z Maliną na wycieczki rowerowe. W
wakacje to było zadanie Pawła, ale teraz ja przejęłam pałeczkę. Dzień wstał
słoneczny i ciepły; jedynie z powiewami chłodnego wiatru.
Wybrałyśmy się do starego, opuszczonego sadu. Dostrzegłam go
kilka dni temu – zaczynał się niepozornie kilkoma jabłoniami przy małym przystanku autobusowym a ciągnął w głąb
kusząc rozłożystymi gałęziami, alejkami i jasnozielonymi jabłkami.
Takich miejsc jest w naszej okolicy więcej – nich nie zbiera tam
jabłek, które spadają w wysoką trawę. To zapewne stare odmiany owoców, które
pełne są smaku i aromatu, choć niekiedy przybierają fantazyjne, nieidealne
kształty.
Kiedy będę miała ręce wolne od dziecka to nazbieram koszyk i
poproszę męża, żeby nauczył mnie robić tartę - on robi swoje pyszności „na oko”
a ja muszę mieć wszystko napisane czarno na białym. Może dzięki temu wpuszczę
szczyptę magii dzikich sadów do naszego domu?
Ja ostatnio próbowałam wpuścić szczyptę magii Norweskich firodów sałatką z łososiem.Nie wyszło...;)ale zakładam,że nie jesteś tak beznadziejnym przypadkiem w kuchni jak ja:)Tak więc trzymam kciuki:)
OdpowiedzUsuńU mnie kuchnię ogarnia mąż więc wprawy nie mam. Jak coś robię to muszę się bardzo skoncentrować, robić tylko jedną rzecz, nie myśleć o niczym innym i patrzeć tylko w jedną stronę - absolutnie nie rozglądać się na boki.
UsuńWyglądają na papierówki. Ostatnio na skraju lasu spotkaliśmy parę takich z Niemężem i też czasem podjeżdżamy pod "niepryskane" na kompot. :)
OdpowiedzUsuńCzłowiek jakąś taką satysfakcję ma, że poszedł i sobie ot tak zerwał...
UsuńPapierówki.... Marzę żeby je jeszcze kiedyś zjeść... Wspomnienie z wakacji u mojej babci....oj, jak ci zazdroszczę gdzie mieszkasz, to są takie maleńkie szczegóły które razem składają się na szczęście! Pięknie:))))))
OdpowiedzUsuńWyszukuję te szczegóły :)))) Pozdrawiam Cię gorąco. :D
UsuńI love the post! Thanks for sharing:)
OdpowiedzUsuńirenethayer.com
Thanks for your nice words :D
UsuńZwyczajnie pięknie :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń