Niewielu z nas mieszka w Cittaslow, ale zawsze można czerpać z tej idei wiele inspiracji i przenosić je w miejsce w którym się obecnie żyje. „Idea Cittaslow wywodzi się z ruchu Slow Food i narodziła się
we Włoszech w 1998 roku. Rok później cztery włoskie miasteczka powołały do
życia międzynarodowe stowarzyszenie Cittaslow. Pierwsze miejscowości z Polski
przystąpiły do sieci „miast dobrej jakości życia” w 2006 roku dzięki czemu
kilkanaście miesięcy później powołano Polską Krajową Sieć Miast Cittaslow”. W Polsce do Sieci należą (w chwili ukazania
się tego tekstu):
Reszel, Biskupiec,
Bisztynek, Lidzbark Warmiński, Murowana Goślina, Nowe Miasto Lubawskie, Lubawa,
Olsztynek, Ryn, Barczewo, Dobre Miasto, Gołdap, Górowo Iławieckie, Kalety,
Nidzica, Pasym, Rejowiec Fabryczny, Nowy Dwór Gdański, Bartoszyce, Prudnik,
Działdowo, Lidzbark, Orneta.
Co oznacza nazwa Cittaslow?
Jest to zlepek dwóch wyrazów: angielskiego „slow”
czyli powolny i włoskiego „città”
czyli miasteczko. W manifeście Cittaslow czytamy:
Życie w jednym z miast
SLOW, a także zarządzanie nim - to pewien sposób bycia, cecha charakterystyczna
prowadzenia życia codziennego w sposób odmienny od tego dotychczas
dominującego, tryb zwolniony, pewny, mniej gwałtowny, nie tak prędki i
nastawiony na wydajność, ale bez wątpienia bardziej ludzki i ekologicznie
poprawny, bardziej solidarny z obecnymi i przyszłymi pokoleniami, szanujący to,
co lokalne, w świecie coraz bardziej globalnym i wewnętrznie skomunikowanym.
Teraz wyobraźmy sobie życie w miejscu gdzie ruch samochodowy
jest ograniczony, tereny zielone i strefy tylko dla pieszych powiększone, gdzie
popiera się miejscowe gospodarstwa rolnicze oraz sklepy, bazary i restauracje. Ludzie
spacerują ulicami albo jeżdżą na rowerach, popijają kawę w kafejkach, spotykają się ze sobą jak również komunikują
za pomocą lokalnej strony internetowej.
Powstają nowe ławki, sadzi się drzewa, krzewy, kwiaty i zakłada miniaturowe ogródki na
balkonach, niekiedy odbywają się
festiwale kulinarne gdzie można zaopatrzyć się chociażby w lokalne smakołyki a
w parkach organizuje się różnorakie turnieje. Ja bardzo bym tak chciała, a Wy?
Nasze codzienne realia, nie ma się co oszukiwać, wyglądają
inaczej; nie chodzi przecież o to, żeby koniecznie żyć w takim miejscu, ale
żeby żyć w ten sposób i potrafić znaleźć potencjał w miejscu, gdzie jesteśmy
teraz. Jeżeli kochamy Barcelonę, nie musimy od razu się do niej przeprowadzać –
możemy zacząć od wypicia wyśmienitej kawy w swoim własnym domu i posłuchania
muzyki, która wprowadzi nas w odpowiedni nastrój.
Każdy z nas mieszka w innym miejscu, więc nie istnieje
recepta na jedno „mentalne” Cittaslow. Wystarczy usiąść (albo lepiej:
przespacerować się) i pomyśleć co możemy zrobić, żeby poprawić własny komfort
życia (nie mylić z wygodnictwem) i sprawić, żeby być bardziej obecnym tu i
teraz skoro na razie nie mamy szans przeprowadzić się do wymarzonego Eldorado) poza
tym tu, gdzie jesteśmy może być wystarczająco dobrze).
Spacer niezależnie od pory roku i pogody?
Rower zamiast samochodu?
Lokalne zakupy?
Korzystanie ze wspólnej przestrzeni?
Korzystanie z miejscowych usług?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz