W Sukcesie (nr 4/306) przeczytałam, że PowerPoint w takiej
postaci, w jakiej go znamy odchodzi do lamusa zanudzając na śmierć odbiorców
regularnych prezentacji w wielu firmach i na uczelniach. „Death by PowerPoint – w mniej lub bardziej udanym tłumaczeniu:
śmierć za pomocą (lub przy użyciu) PowerPointa.”
Jacek Santorski mówi: „Dysponujemy badaniami, z których jasno
wynika, że dokąd rozpowszechniły się w biznesie pewne standardy, czy w gruncie
rzeczy bezrefleksyjnie powielane wzorce, powtarzane po sto razy bodźce, poziom
wagi i zrozumienia takiego przekazu spadł. Żeby mózgi osób patrzących na ekran się
nie wyłączyły, muszą zobaczyć coś innego niż to, co widziały setki razy.”
Paul Raplh napisał: „Niedawno zaczęto sugerować, że
uniwersytety powinny zabronić używania PowerPointa, bo ogłupia studentów, a
wykładowców czyni nudziarzami.”
Co w takim razie powinno robić się w zamian? Prowadzić
dyskusje, zadawać pytania angażujące słuchaczy, prowadzić ćwiczenia grupowe, dać
czas na przemyślenia/refleksje, prezentować niestereotypowe, unikatowe zdjęcia
i inne materiały wizualne (w ograniczonej ilości)a przede wszystkim opowiedzieć
historię i wspierać się rekwizytami.
Osobiście, bardzo spodobało mi się i wręcz rozbawiło to, że „pracownicy
Amazona, chcąc przedstawić reszcie zespołu swoje pomysły, muszą przygotowywać
czterostronicowe opowiastki czy narracje.”
Czyżby powrót do korzeni? Od razu przypomniał mi się inny
tekst przeczytany w Zwierciadle jakiś czas temu:
„Nie bez przyczyny ludzie zawodowo związani z Internetem –
pracownicy takich firm jak eBay, Google, Apple czy Yahoo – własne dzieci
wysyłają do takich prywatnych szkół, jak Waldorf School of Peninsula, w których
wszystko, co choć pośrednio związane z multimediami, jest zakazane. Przyszłe elity
wirtualnego świata wzrastają zatem w otoczeniu zeszytów w linie, kredek, czarnych
tablic i wydawanych w wersji papierowej książek. I z dala od smartfona!”
Czy już dostrzegasz te przyczyny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz