slow life

poniedziałek, 19 marca 2018

Slow life w wielkim mieście

slow life blog


Czyli miasta przyszłości
Ż
ycia w mieście nie da się porównać z tym wiejskim – są to dwie zupełnie odmienne rzeczywistości. Nie przenikają się, nie łączą a spotykają jedynie w formie miast-ogrodów.



slow life blogPo nocnych, intensywnych opadach śniegu wychodzę rano na trening nordic walking do lasu. Brniemy w wysokich butach w dość głębokim nieprzetartym śniegu, na którym układają się malownicze światłocienie. Wszystko wkoło wygląda miękko i spokojnie.

slow life blogWyruszam zaraz po tym do miasta. Tylko Hiszpanie i Włosi z fascynacją ślizgają się na błocie pośniegowym – miasto jest już prawie czyste a kupki śniegu wciśnięte w zakamarki chodników stają się coraz mniej istotne.  

Po weekendzie odprowadzam dziecko do przedszkola – przeprawa z wózkiem po nieodśnieżonych chodnikach i śnieżnych muldach przykrywających zastygłe błotne koleiny jest niemalże wyczynem sportowym. Przypominam sobie równe chodniki… Nie, niczego nie żałuję - po prostu porównuję.

***
Te dwa przeciwne światy powinny inspirować i uczyć się od siebie nawzajem - na szczęście wiele miast „zielenieje”, stając się pomału miastami przyszłości. Coraz łatwiej jest tu zbliżyć się do natury, spacerować z przyjemnością i zwolnić tempo życia.

A za co tak uwielbiam metropolie? Za sieć ścieżek rowerowych i wypożyczalnie rowerów, łąki stworzone na wzór tych naturalnych, które coraz częściej można spotkać na skwerach.
Place zabaw, deptaki, krzesełka, ławki, stoliki i leżaki w parkach, place wyłączone z ruchu samochodowego, trawy sadzone w niespodziewanych miejscach.

slow life blog
Możliwość dojścia na piechotę do lekarza, piekarni, apteki, drogerii, restauracji, kina czy szkoły. Brak konieczności posiadania samochodu.
Sklepy ze zdrową żywnością blisko domu, targi z żywnością ekologiczną, ogrody i ule na dachach oraz ogródki działkowe, coraz częściej otwarte dla zwiedzających.

V. Lueken w swojej książce „Nowy Jork. Neurotyczna stolica świata” napisała:

slow life blog
Życie na wsi z kilkoma kurami, grządkami sałaty i kolektorami słonecznymi na dachu obciąża środowisko, i to o wiele bardziej niż życie w mieście takim jak Nowy Jork. Na wsi do najbliższego supermarketu można dojechać tylko samochodem. Gdy okoliczna przyroda jest trudna do pokonania, do sklepu można dotrzeć tylko SUV-em. Stare domy, szczególnie lubiane przez przeciwników miasta, są pod względem techniki ogrzewania i klimatyzacji jedną wielką ekologiczną katastrofą. Przestronne, jak się w idealnym przypadku jawią swym mieszkańcom, nakłaniają do tego, żeby sprawiać sobie rzeczy, których nikt nie potrzebuje. Najbliższa pralnia niekiedy znajduje się w takiej samej odległości co najbliższy supermarket, dlatego też poza zamrażarką i olbrzymią lodówką, urządzeniem do sztucznego nawadniania zagonów z warzywami strączkowymi oraz kosiarką do trawy w gospodarstwach domowych na wsi wiele razy w tygodniu pracuje także pralka i suszarka”.

Krótko mówiąc: Live smaller, live closer, drive less.

slow life blog



2 komentarze:

  1. Bardzo dobry cytat! Dzięki! Co do "łąk stworzonych na wzór naturalnych" we Wrocławiu wygląda to tak, ze trawa i cała reszta zielska rośnie sobie bujnie poza dwoma razami, kiedy administracja naszego osiedla przypomina sobie o koszeniu. A zatem bujne łąki nie są tu zamierzone, ale i tak cudowne, nie znoszę momentu koszenia (hałas, zapach spalin i łyso wszędzie). Pewnie chodzi o to, ze na regularne koszenie brak funduszy. I to ma swoje dobre strony:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam dziwne wrażenie, że w mieście najbardziej podoba ci się to, co upodabnia je choć trochę do wsi, najmniejsze namiastki natury:) Pszczoły, kawałek łąki, leżaki i miejsca bez samochodów;) A miasto to głównie pędzący ludzie, smród spalin, market na każdym rogu, hałas klaksonów i ruch, ruch, ruch...Tak ja widzę miasto;)

    OdpowiedzUsuń