slow life

wtorek, 29 listopada 2016

Między światem realnym a wirtualnym, porządki duszy i rok pisania bloga

slow life blog

Dla mnie świat realny i wirtualny to zupełnie dwa różne światy. Wiadomo, przestrzenie gdzieś tam się pokrywają, ale jednak to nie to samo. Im moje realne życie jest intensywniejsze, tym częściej rezygnuję z tego wirtualnego.

Listopad okazał się miesiącem, który pochłonął mnie całkowicie i teraz nagle zorientowałam się, że dobiega końca. Jak to? Już? Niemożliwe. A gdzie prezenty przygotowane z wyprzedzeniem na mikołajki, a gdzie ozdoby naturalne wpasowane mimochodem i nienachalnie w przestrzeń domu? Nie wyrobiłam się?! No nie może być?! To gdzie ja byłam? Skąd się urwałam?  Z choinki chyba – tej supermarketowej wystawianej do podziwiania od 2. listopada.

Czas zatoczył koło, zapętlił się – prowadzę bloga od roku a więc przeszłam już przez wszystkie sezony od zimy do zimy. Znowu będę praktykowała swoje coroczne rytuały; żeby znaleźć coś nowego i inspirującego o grudniowej przyrodzie wybrałam się do biblioteki, przy okazji wypożyczając książkę naszego lokalnego autora Tomka Kani  „Myśl co chcesz. To TWOJE życie”. Oj, panie Tomku, ma Pan rację: gra toczy się o nasze życie.  Pora więc przeprowadzić duchowe porządki.

poniedziałek, 21 listopada 2016

Ozdoby świąteczne - wizyta w pracowni Alicji w Leśnej Polanie

slow life blog ceramika

Czy pora jest już myśleć o ozdobach świątecznych? Nie wiem, w każdym razie postanowiłam wybrać się do Alicji – koleżanki z sąsiedniej wsi - zobaczyć, co słychać w jej pracowni ceramicznej. Sama trasa Złotokłos – Korzeniówka – Leśna Polana jest jak droga „korytarzem ekologicznym” wśród pachnących i wibrujących wiatrem drzew a cel to malutka miejscowość z domami (często drewnianymi) schowanymi wśród zieleni, werandami pełnymi kwiatów, wiklinowych foteli i słodkawym zapachem palonego drewna z kominków. A ja jakoś tak lubię jechać lub iść "z celem" i ostatecznie zatrzymać się w miłym i dającym chwilę wytchnienia miejscu.


Pracownia Alicji jest nie tylko źródłem przepięknych, trwałych ozdób świątecznych, ale też oryginalnych prezentów. Zresztą, sami zobaczcie:

ozdoby świąteczne ceramika blog

ozdoby świąteczne ceramika blog

ozdoby świąteczne ceramika blog

ozdoby świąteczne ceramika blog

ozdoby świąteczne ceramika blog

ozdoby świąteczne ceramika blog

ozdoby świąteczne ceramika blog

ozdoby świąteczne ceramika blog

czwartek, 17 listopada 2016

Aromaterapia - piękny zapach w domu

slow life blog
Wyobraź sobie zimowy zapach tego boru...
Czy wiecie, że dziurawiec, który popijam raz dziennie wieczorami zaczyna działać?! Na dworze szaroburo a ja z każdym dniem mam coraz więcej energii. Nie dręczą mnie już małe smutki i jestem w tak dobrej formie, że wykorzystuję każdą sposobność, żeby wyjść na zewnątrz: grabię liście w ogrodzie, jeżdżę na rowerze z dziećmi (Malina w przyczepce) i uprawiam „swoje” sporty czyli jeżdżę konno i chodzę z kijami. Czuję znaczną poprawę samopoczucia.

Czy zdajemy sobie sprawę z tego, jak wielka moc spoczywa w roślinach? Nie jest to jakaś tam magia, ale substancje czynne, które na nas oddziałują w konkretny sposób.

Przyzwyczajeni jesteśmy do tabletek sprzedawanych przez aptekarza w białym fartuchu a wyparliśmy wiedzę gromadzoną przez ludzkość przez setki lat. Coś wydaje nam się nowoczesne a coś staroświeckie… może pora zmienić swoje spojrzenie. Nie jestem jak Hermiona mieszająca w swoim kociołku skrzeki żab, łuski smoków i skrzydełka nietoperzy, jestem kobietą raczej nowoczesną, która wykorzystując wiedzę popija dziurawiec, macierzankę i inne zioła… I stosuje aromaterapię dla poprawy nastroju…
aromaterapia, slow life blog
Nagietek lekarski - roślina lecznicza i mieszkaniec mojego ogrodu
Jak ważny jest dla Was zapach? Jaki jest ten ulubiony? Dla mnie to aromat kawy, który wypełnia kuchnię, albo który jest naprędce łapany, kiedy mimochodem ulatuje przez drzwi kawiarni. Albo zapach rozgrzanego boru – przesyconego intensywnymi olejkami eterycznymi… Zapachy to skojarzenia, które często COŚ uruchamiają…

aromaterapia, slow life blog
Nieistniejący już Czuły Barbarzyńca, który zawsze był pełny aromatu książek i kawy - wspaniała mieszanka
Lubię czytać o Leonardzie da Vinci bo on tak bardzo korzystał ze swoich zmysłów; stosował rozwiązania, które pobudzają również moją kreatywność, na przykład: zawsze dbał o to, by jego studio przepełniał aromat kwiatów i pachnideł.

My możemy zrobić to samo w swoim domu, prasowni czy biurze używając do tego całkowicie naturalnych olejków eterycznych (nie: olejków zapachowych), które zawierają czystą, wieloskładnikową esencję rośliny z której zostały wytworzone. Mają one w sobie pachnące, lotne substancje wytworzone przez rośliny. Jest to wielka tajemnica natury – nadal nie znamy wielu ich składników.

aromaterapia, slow life blog
Z zapach górskiego boru świerkowego zmieszanego ze szmerem strumyka?
Aromaterapia jest  rewelacyjnie prosta, skuteczna i przyjemna. Żeby poczuć w pomieszczeniu lub biurze upojną woń bergamotki, cytryny, anyżu, cedru, cyprysu, drzewa różanego czy chociażby jałowca wystarczy sięgnąć po: kominek aromaterapeutyczny, trochę wody, małą świeczkę i naturalny olejek (dla pewności możemy zawsze kupić go w aptece).

Pamiętajmy, że żadne produkty syntetyczne nie są w stanie zastąpić naturalnych. Cieszmy się zapachem wraz z każdym wdechem pięknie pachnącego powietrza, zróbmy pożytek ze swojego zmysłu i poczujmy, że oddychamy mając jednocześnie świadomość zapachu i aromatu.

Ponadto, jest to świetne pole do eksperymentów, można sporządzić swoją własną ulubioną mieszankę zapachową lub skorzystać z gotowych, upajając się nie tylko świetnym zestawem woni, ale i czerpać korzyści z ich właściwości terapeutycznych wybierając te odpowiednie dla siebie: na pamięć, na zmęczenie, na ból głowy, na dobre sen, na stres czy energetyzująco-pobudzający.

PS Przez wiele lat stosowałam olejki eteryczne (Dr Beta) i mój dom był pełen małych brązowych buteleczek, nie wspominając już o klimatycznym, orzeźwiającym lub uspokajającym zapachu. Kiedy byłam w ciąży zaprzestałam ich używania – zgodnie z zaleceniami - a teraz z prawdziwą rozkoszą do nich wrócę. Wybiorę tylko te, które można stosować przy małych dzieciach.

Dziękuję Aleksandro za mobilizację J


aromaterapia, slow life blog

niedziela, 13 listopada 2016

Listopad - miesiąc niedoceniony

slow life blog

Są miesiące, których nie trzeba reklamować bo i tak mają świetny wizerunek – te wszystkie letnie, kwieciste, pełne energii słonecznej i nadziei na lepsze jutro. A listopad? Stoi na końcu listy pod tytułem: ulubiony miesiąc. Można by powiedzieć, że na szarym końcu bo kojarzony jest z pluchą i pochmurnym niebem, upchnięty między „polską złotą jesienią” a „gwiazdkowym szaleństwem” podkręconym dodatkowo przez amerykańskie filmy i szaleństwo konsumpcji.  Niby-jesień, niby-nie-zima, niby-nic.

slow life blog

Tak naprawdę listopad zmienia w naszym rytmie bardzo dużo i czy tego chcemy, czy nie – musimy się dostosować; jeśli ktoś będzie tkwił z głową w letniej chmurze to straci dużo czasu i szansę na przyjemny czas.

slow life blog

Co robię w listopadzie i jak zmieniam swoją codzienność?
·        Wyciągam z kartonowego pudła na szafie getry, kominy i wszelkiego rodzaju ocieplacze, sama się przy tym dziwiąc, że zrobiłam tyle fajnych rzeczy na drutach (po prostu zapomniałam o tym przez te wszystkie ciepłe miesiące): gruby komin kawa z mlekiem, szary motany na dwa razy z przeplecioną różową włóczką…


·        Piję od czasu do czasu grzańca (choć zazwyczaj stronię od alkoholu) – przypomina mi to ostatni wyjazd w Tatry i klimat zakopiańskiej starej góralskiej gospody.
·        Zaczynamy palić w kominku, dzięki czemu w domu robi się absolutnie przytulnie. Rozpalaniem zajmuję się zazwyczaj ja i konstruuję zgrabną, perfekcyjnie przemyślaną piramidkę.
·        Robię sobie czarną herbatę z cytryną lub pomarańczą i miodem – ciepły parujący kubek to jest to.

slow life blog

·        W mlecznym barze Bambino w Warszawie zamawiamy do obiadu czerwony barszcz do picia w dużych białych kubkach. Świetnie rozgrzewa podczas miejskich spacerów.
·        Robimy listy prezentowe i kupujemy większość prezentów – nie chcę biegać jak opętana w grudniu po sklepach, albo wypatrywać, pędzącego po naszych błotnistych drogach, samochodu wiecznie spóźnionego w tym okresie kuriera.
·        Jeśli mam ochotę to zaczynam ozdabiać dom wszelkiego rodzaju świetlno-klimatycznymi drobiazgami, które trochę rozjaśniają długie wieczory.
·        Robię wieniec na drzwi wejściowe.
·        Wieszamy karmniki i kule tłuszczowe dzięki czemu znów możemy obserwować przepiękne ptaki z okien.
·        Starannie wybieram i kupuję kalendarz na przyszły rok – w grudniu jest zbyt wiele spraw na głowie. To jest dla mnie ważne - jestem przecież wielbicielką wszelkiego rodzaju notesów i planerów.

slow life listopad blog


·        Tak wiele czasu spędzam w domu, że mimochodem zaczynam myśleć o drobnych zmianach wystroju.
·        Pijemy koktajle truskawkowe z wyciągniętych zamrożonych owoców.
·        Zazwyczaj czerpaliśmy pełnymi garściami z oferty kulturalnej Warszawy, ale w tym roku będę musiała przynieść jej trochę do domu (nie mamy z kim zostawić dziecka).
·        I ostatnie: uwielbiam szarlotkę podawaną na gorąco.


wtorek, 8 listopada 2016

Hygge - duński fenomen

slow life blog

Początek listopada odbieram jako odrobinę dołujący - może za sprawą zmiany czasu, może to ten deszcz i szarość za oknem czy w końcu brak dziennej drzemki u najmłodszej pociechy?

Tak wiele osób mówi ostatnio o hygge (z języka duńskiego)– według Marii Tourell Soderburg , autorki książki "Hygge. Duńska sztuka szczęścia" (wyd. Insignis, 2016): 

„(…) hygge oznacza przytulność, bezpieczeństwo, ognisko domowe, ale też intymną wspólnotę, błogostan, komfort bycia ze sobą, z innymi, ze światem. Jest filozofią, praktyką, rytuałem, ostatnio też zwyczajną modą – w gastronomii czy projektowaniu”.

Rozbawia mnie to. Nie jestem jeszcze na tym poziomie rozwoju i na tym etapie życia, aby czerpać radość z wielogodzinnego nic-nie-robienia w domu, nie chcę też lansować się, że tyle rzeczy u mnie jest takie hyggelig (przymiotnik) a ja sama mam na celu jak najczęstsze hyggowanie (czasownik). „Ulubiony relaks w wersji hygge to zaś takie snucie się po domu bez celu, tracenie czasu” – nie, ta rozrywka nie jest akurat tą moją wymarzoną (nawet po ciężkiej pracy).

slow life blog

Wczoraj, kiedy byłam od rana umęczona siedzeniem z marudzącym dzieckiem robiłam pewne rzeczy wyłącznie z rozsądku i z miną bynajmniej nie wskazującą na błogostan: mimo kiepskiego nastroju przygotowałam ubranka dla dzieci z domu dziecka (na zbiórkę), wybrałam się na przejażdżkę rowerową z Maliną w przyczepce (również bez poczucia błogostanu i jedynie po to, żeby choć na moment się wyciszyła) i wreszcie, kiedy miałam już chwilę wolną zaczęłam ze słuchawkami na uszach przewozić drewno (z bezładnej kupy na podjeździe do drewutni) – trzeba przyznać, że dopiero po dziesiątej taczce poczułam wreszcie hygge i to, jak opada ze mnie narastające z każdą godziną napięcie… chłód dnia i wewnętrzne rozgrzanie, szczapki drewna uderzające o siebie i pomału zapadający mrok …

czwartek, 3 listopada 2016

Przyroda w listopadzie

slow life blog

Na początek podam kilka danych statystycznych: 1.XI dzień trwa 9 godzin i 34 minuty a 30. już tylko 8 godzin i 5 minut. „Gubimy” więc trochę dnia po drodze i dobrze byłoby wykorzystać każdą nadarzającą się okazję do ładowania naszych słonecznych akumulatorów – pamiętajmy o tym!

slow life blog