slow life

środa, 30 marca 2016

Spacery po Podkowie Leśnej i Warszawie

W przerwie świątecznej mieliśmy czas na spacery po Warszawie, wycieczkę do naszej ukochanej Podkowy Leśnej (mamy do tego miejsca wielki sentyment), pierwsze prace ogrodowe, małe porządki i montaż nowej półki na książki (oczywiście wcześniej musiała odczekać swoje pod sofa) – taka półka to prawdziwy skarb i odciążenie dla parapetów (ciekawe, kiedy się zapełni) J.

Treningi Nordic Walking  (w tym jeden w deszczu), rodzinne oglądanie filmów „Pan Samochodzik i Templariusze” i „Podróż za jeden uśmiech” (o zgrozo! Moi chłopcy zabierają się do „Czterech Pancernych…”).

Udało mi się poza tym przeczytać dwie książki (polecam!) i pojeździć na rolkach (mój debiut).


Nie miałam za to czasu na siedzenie przy komputerze i pisanie. 

slow life, warszawa

Po Poście można doznać prawdziwej przyjemności ucztowania


slow life, warszawa

Warszawa


slow life, warszawa

Warszawa


slow life, przyroda w kwietniu

W naszym ogrodzie


slow life, warszawa

Warszawa


slow life, warszawa

Warszawa. Bajkowo


slow life, warszawa

Warszawa


slow life, warszawa

Warszawa


Podkowa Leśna, spacer

Podkowa Leśna


Podkowa Leśna, spacer

Podkowa Leśna z jej górskimi klimatami


slow life, blog

Warto przeczytać


slow life


slow life, blog

Podkowa Leśna


poniedziałek, 21 marca 2016

Budki lęgowe dla ptaków - jak zrobić

Jest to wyzwanie dla majsterkowiczów, ale też olbrzymia satysfakcja, że przyczyniliśmy się do realnej ochrony przyrody. Czy warto kupować gotowe budki? Wiele modeli może się okazać źródłem rozczarowań. Wiele z nich nie zostało dostosowanych do realnych potrzeb ptaków, a więc istnieje niewielka szans, że znajdą lokatorów; często można spotkać budki-atrapy, które  mają stanowić jedynie dekoracyjny element ogrodu.

piątek, 18 marca 2016

Budki lęgowe dla ptaków - dlaczego warto

slow life, blog

Wczoraj słońce i wiosna w pełni! Nawet w naszym wiejskim warzywniaku pojawiły się kwiaty i zioła. Lubię ten moment: pierwsze kwiaty jako przedsmak i zapowiedź działań ogrodowych. Nasz ogród jeszcze nie sprzątnięty, ale jako mama małego dziecka niekoniecznie panuję nad swoim czasem. 

Które podobają się Wam najbardziej? Te niebieskie z żółtym środkiem są obłędne:

slow life, blog



slow life, blog


Najwspanialsza dekoracja domu, a później ogrodu. Jeśli nie ma się własnego można zawsze zostać "zielonym partyzantem":

slow life, blog



Rośliny czekają na cięcie:

slow gardening, blog

Na szczęście nasz ogród jest tak zaprojektowany, że nie potrzebuje zbyt wielu zabiegów – i tak będzie piękny. Jestem leśnikiem, toleruję to co dzikie i poza naszą kontrolą – wysokie drzewa będą nam dawały upragniony latem cień i mikroklimat a świerki i daglezja balsamiczny zapach, miękki mech (z którym walczy tak wielu ogrodników) stanie się chłodnym miękkim dywanem w który zanurzą się nasze bose stopy, do ogródka ziołowego dosadzę nowe gatunki a krzewy i kwiaty będą kwitły po kolei zmieniając scenerię wkoło nas. Będzie hamak i basenik. Można się rozmarzyć… i pomyśleć, że to te małe kwiatki wyzwoliły lawinę ciepłych skojarzeń.

Na spacerze widziałam też pierwsze motyle – żółte cytrynki. Dzisiaj wiatr i chłód, siedzę z kawą i chyba nie zamierzam wychodzić; przed chwilą zobaczyłam przez okno sikorkę modraszkę czającą się do budki lęgowej.

A teraz pozwolę sobie na odrobinę edukacji przyrodniczej:

Dlaczego warto jest wieszać budki lęgowe? Wystarczy rozejrzeć się wkoło i zobaczyć jak bardzo człowiek zmienił środowisko i krajobraz. Pomyśl o pasach żywopłotów, zagajnikach, łąkach z wiekowymi drzewami, sadach, starych budynkach i wilgotnych łąkach, których już nie ma. Zastanów się nad mechanizacją i chemizacją rolnictwa, wycinaniem starych sadów, osuszaniem łąk i wycinaniem starych drzew. Każdy z nas w takiej sytuacji może przyczynić się do bioróżnorodności i ochrony przyrody gdyż montowanie właściwie wykonanych budek lęgowych zastępuje zniszczone siedliska naturalne i wspiera gniazdowanie ptaków.

***

Za naszym płotem do tamtego roku była niezamieszkana działka ze ścianą drzew. W tym roku została już zagospodarowana a wszystkie drzewa usunięte - jest to normalna kolej życia nad którą nie ubolewam, ale nie zmieni to faktu, że w tym roku nie słyszałam już w lutym nocnego nawoływanie puszczyków - po prostu człowiek zmienił swoje otoczenie. Potrzebna jest więc rekompensata i konkretne działanie.

Myślę, że nasza zielona miejscowość przyciąga do siebie mikroklimatem, pięknymi starymi drzewami i poczuciem, że jest się zanurzonym w przyrodę, jednak bardzo często nowi mieszkańcy zaczynają od wycięcia wszystkich drzew na swojej działce i zniszczenia starych wielogatunkowych żywopłotów na miejscu których posadzą najprawdopodobniej tuje. Kiedy te działania powtarzają się zbyt często zmieniają się na niekorzyść walory przyrodnicze naszej całej wsi.

poniedziałek, 14 marca 2016

Najzdrowsze śniadanie na świecie

slow life, blog


Zaczynam pisać tekst o owsiance. Napisany. Tekst leży w komputerze i czeka. Wydaje się taki banalny – ot, zwykła owsianka.

Zmywam naczynia w kuchni i przychodzi mi do głowy pytanie-dopełnienie do tekstu o owsiance: Czym tak naprawdę jest śniadanie? Jakie ma dla nas znaczenie i co może powiedzieć o naszych przyzwyczajeniach, stosunkach rodzinnych czy kulturze? 

Szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak inni jedzą śniadania. Czy jest czas na to nieśpieszne weekendowe? Czy jest pomysł na szybkie, pełnowartościowe przed pracą czy szkołą? Czy są jeszcze ludzie, którzy biegną rano po świeże pieczywo i mają czas na pogadanki przy stole lub spokojne zebranie myśli?

Ostatnio odkryłam, że śniadanie jest dla mnie dopełnieniem dobrze przespanej nocy. Kiedy nie wyśpię się jestem rozdrażniona i nieprzytomna i nie zmieni tego nawet najbardziej pożywny posiłek. Dobra noc + dobre śniadanie = dobrze rozpoczęty dzień.
Rok temu zaczęliśmy dla eksperymentu jeść owsiankę. Przyznaję, że choć zazwyczaj nie jestem zbyt kreatywna w kuchni, to właśnie ja wpadłam na ten pomysł. Przekonała mnie informacja, że jest ona w czołówce najzdrowszych pokarmów świata – ot, taka zwykła, zdawało by się nudna owsianka W CZOŁÓWCE… NA ŚWIECIE… a poza tym często znajduje się w jadłospisie profesjonalnych sportowców jako pierwszy posiłek dnia.

Na opakowaniu płatków owsianych (około 2,50 zł) nie ma informacji, że jest to jeden z najzdrowszych pokarmów świata, ale kolorowe opakowania płatków przetworzonych o niezwykle apetycznych nazwach „krzyczą” do nas o swoich walorach i wartościach odżywczych


Najpierw zrobiłam krótki wywiad w warszawskich knajpach z czym się ją jada, bo skoro jest ona również modna „na mieście”, to jednak coś w tym musi być. Wkrótce odkryłam, że można ją serwować:

·        z jogurtem, miodem i świeżymi owocami,
·        z łososiem, serem bałkańskim i pestkami dyni,
·        na mleku kokosowym z miodem, goździkami i owocami,
·        z mascarpone i sezonowymi owocami,
·        z orzechami i suszonymi owocami,
·        z miodem i owocami,
·        z prażonym sezamem, cząstkami pomarańczy, migdałami i miodem,
·        po irlandzku z sosem na bazie whisky,
·        z bananem, daktylami i siemieniem lnianym.

Efekt jest taki, że jemy owsiankę praktycznie codziennie od roku. Jest bowiem bardzo łatwa i szybka w przygotowaniu:
na jedną dużą porcję wystarczy ¾ kupka płatków ugotowanych w około takiej samej lub większej ilości mleka (lub wody), szczypta soli i trochę dodatków: świeże owoce, ziarna, kakao lub krem czekoladowy, konfitura, owoce z puszki czy sudzone, otręby, zarodki pszenne, miód i wszystko to, na co mamy w danej chwili ochotę (i pod ręką).

O tej porze roku dodajemy siemię lniane, świeże owoce i te które mamy zamrożone: czarną porzeczkę, borówkę amerykańską czy truskawki a osładzamy miodem lub bananem. Bardzo lubię suszoną żurawinę – to taka moja słabość.

Jest to mimo swojej prostoty mieszanka białka, najlepszych aminokwasów, witamin B6 i  B1, kwasu pantotenowego, substancji działających antydepresyjnie i likwidujących zły nastrój, magnezu, żelaza, błonnika i bardzo cennych nienasyconych kwasów tłuszczowych.


Myślicie, że to nudne jeść na okrągło owsiankę? Dla nas takie śniadanie jest satysfakcjonujące i różnorodne a przede wszystkim bardzo praktyczne, choć owszem, czasem marzy mi się  coś wyjątkowego – od tego są właśnie nieśpieszne niedzielne poranki i święta.

środa, 9 marca 2016

Przyroda w marcu, cz.2

W Roku myśliwego czytam: „Śnieg powoli znika, mrozy ustępują, przyroda budzi się do nowego życia”. Siedzę przy otwartym oknie, do pokoju wpadają promienie porannego słońca a sikorki "gadają" jak najęte. 

Z pozoru przyroda nadal śpi, ale nie dajmy się zwieść i miejmy oczy szeroko otwarte:


niedziela, 6 marca 2016

Przyroda w marcu

Opis przyrody w marcu to trudna sprawa. Z jednej strony wszyscy mówią, że wiosna jest tuż tuż; teoretycznie wszystko wydaje się być takie optymistyczne – chociażby wizja wydłużającego się dnia czy zrównania dnia i nocy (około 20 marca). Jednak wielu z nas nadal liczy na coś więcej; na dworze nie widać przecież wielkich zmian – na początku miesiąca nadal jest szaro i buro, pogada nijaka, chłodna i zmienna, a my sami pozbawieni sił psycho-fizycznych żyjemy z wyczerpujących się rezerw zgromadzonych jeszcze za czasów, kiedy dni były długie i słoneczne. To wszystko może być trochę rozczarowujące.
  

wtorek, 1 marca 2016

Choroba niedoczasu - choroba naszych czasów

Time-sickness - termin wymyślony w 1982 r. przez amerykańskiego lekarza Larry’ego Dosseya został użyty z przesłaniem „czas ucieka, mamy go za mało, więc pędzimy coraz szybciej, by dotrzymać kroku wszystkiemu i wszystkim”. W Polsce pojęcie to przetłumaczono jako choroba niedoczasu (a nie jako choroba niedostatku czasu).
Napisanie tego tekstu przyprawiło mnie o lekki zawrót głowy. Dlaczego?
W różnego rodzaju publikacjach dotyczących zwolnieniu i samorozwoju można znaleźć wskazówki typu:
·        zatrzymaj się, żeby porozmawiać ze znajomym ,
·        dużo spaceruj,
·        rozglądaj się wkoło,
·        czytaj książki sobie i dziecku,
·        jedz to, co pyszne,
·        ciesz się życiem i je obserwuj,
·        przyjrzyj się zmieniającej się naturze i porozmawiaj o tym z dzieckiem – celebruj pory roku,
·        miej czas na zadbanie o swoje ciało, pomyślenie o sobie – bo nikt ci tego czasu nie da ani nie zrobi tego za ciebie,
·        nie łap kilku srok za ogon, zamiast mnożyć zadania – odejmuj je.
·        Nie wierz, że wszystko jest tak samo ważne, że wielozadaniowość to coś dobrego bo to tak naprawdę świetna „okazja, żeby spaprać więcej rzeczy naraz”,
·        nie przeceniaj dyscypliny,
·        wytycz swój najważniejszy priorytet i cel  -  to na niego przeznacz swój czas.

Punktów jest sporo – niektóre z nich są dla mnie rzeczą naturalną, niektóre wydają mi się bardzo ogólnikowe a niektóre wręcz wpędzają w poczucie, że z moim życiem coś jest nie tak -  i raczej nie da się ich wszystkich wcielić w życie od razu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, bez szkody dla siebie i otoczenia. Czy istnieje właściwie jedno tempo do którego wszyscy, niezależnie od sytuacji życiowej, musimy zwolnić (albo przyśpieszyć)?

Wpadł mi wczoraj w ręce felieton Szymona Majewskiego, który rozpoczyna się:
„Jest sobota, typowa sobota w naszym wykonaniu. Wstajemy trochę później, wszystko jest takie trochę rozwleczone. Śniadanie się robi długo i długo celebruje, czasem nawet do pierwszej. Potem długie sprzątanie i długie celebrowanie kawy. Później tzw. kanapowanie, czyli przewalanie się na kanapie, polegiwanie, a to z książką, a to z jednym okiem w telewizor, może też pojawić się drzemka”.

Można by pomyśleć, że tak właśnie wygląda życie slow  -  poranek modelowy, kwintesencja;. dla mnie jednak to koszmar – do takiego spędzania czasu zdołałby mnie przymusić jedynie ciężki przypadek grypy lub dziewiąty miesiąc ciąży (bez opcji „z jednym okiem w telewizor” – bo go nie posiadam). Wolę wstać o 7.30, szybko zjeść śniadanie i wyjść na poranny trening nordic walking ze znajomymi.   

Sobota. Około 9:


choroba niedoczasu, slow life

Nie ma przecież jednej uniwersalnej recepty czyli jednego właściwego tempa życia  – dla jednego to, co dostatecznie szybkie dla innego będzie zbyt powolne, a to co ekscytujące, nudne i monotonne. Po co nam kolejne wytyczne, punkty do realizacji?
Może problem leży w tym, że trudno jest nam zaakceptować inne od naszego tempo życia i chcielibyśmy, aby wszyscy wkoło dostosowywali się do naszej prędkości i intensywności?  

John C. Parkin w swojej książce „Filozofia f**k it czyli jak osiągnąć spokój ducha” pisze:

„ (…) każdy chce być wszystkim jednocześnie. Presja bycia „wszystkim” jest  nie do odparcia. Wszyscy chcemy odnosić sukcesy w pracy, być ekspertami w domu (od gotowania, ogrodnictwa, majsterkowania), ciężko pracującymi pracownikami, obecnymi i dostępnymi partnerami i rodzicami, właścicielami domów i ludźmi zamożnymi. Wszyscy chcemy prowadzić zrównoważony tryb życia, posiadać wiedzę i znać się na kulturze, być zrelaksowani i spokojni, zobaczyć świat, jednak nie latać zbyt często.” Jest w tym dużo prawdy, ale z drugiej strony: dlaczego by nie? Jeżeli ktoś ma dostateczne możliwości intelektualne czy talenty… 


choroba niedoczasu, slow life



choroba niedoczasu, slow life