slow life

czwartek, 13 lutego 2020

Porządki

powrót do natury


D
ługo zastanawiałam się, co leży u podstaw zrównoważonego życia. Od czego zacząć jeśli chcemy żyć bardziej naturalne?
Teraz już wiem bo praktykuję to od lat – a tak naprawdę od czasu, kiedy moja córeczka była jeszcze malutką dziewczynką, która miała wyjątkowe zdolności do odkrywania zapomnianych kącików i wyciągania na światło dzienne czekających na lepsze czasy przedmiotów.


Zacznijmy od gruntownych porządków a właściwie od odgruzowywania swoich mieszkań. Ile znajdziemy w nich zbędnych rzeczy do których tak szybko przyzwyczajamy się a potem zaledwie omiatamy wzrokiem? Prawdopodobnie setki.

Porządki nie są jednak sprawą prostą – te swoje nazywam kreatywnymi bo wymagają ode mnie dużo wysiłku i pomysłowości. Są czymś więcej niż ładowaniem zbędnych przedmiotów do różnokolorowych worków na śmieci.

Magazyny wynoszę do biblioteki i kładę na półeczkę „book-crossing”. Muszę przyznać, że znikają momentalnie – czytam je więc „delikatnie” wiedząc, że przecież ktoś inny będzie przewracał te same, co ja strony (ciekawa tylko jestem, czy moje komentarze zapisane na marginesie byłyby wartością dodaną).

powrót do naturyTak samo robię z książkami – zwłaszcza dziecięcymi z których w pewnym momencie się wyrasta. Wolne miejsce wkrótce zostanie zapełnione kolejnymi bardzo wartościowymi pozycjami. Owszem, część tytułów można wypożyczyć, jednak niektóre warto mieć pod ręką – w domu, na wakacjach czy w samochodzie. 
Ubrania i zabawki lądują u znajomych (bliższych lub dalszych), w pojemnikach PCK, na zbiórkach charytatywnych lub w schroniskach dla zwierząt. Wymaga to dużo zachodu: spakowania, umówienia się i zawiezienia, ale warto.

Dlaczego to wszystko jest takie ważne? Po pierwsze, możemy przyjrzeć się naszym nawykom – co kupujemy w nadmiarze a więc co jest naszą słabością. Dla jednych będą to kosmetyki a dla innych ubrania czy dziecińce zabawki. Kiedy już to zrozumiemy, możemy odpowiedzieć sobie na kolejne pytanie: Dlaczego wciąż chcemy kupować i czy jesteśmy w stanie zrezygnować z kolejnej rzeczy takiego samego typu? 

powrót do natury
Ja dość szybko zorientowałam się, że mam zbyt dużo ubrań, kosmetyków (które dość szybko tracą swoją ważność) i nieprzeczytanych magazynów oraz książek, które cierpliwie czekają na mnie na półkach. Rozprawiłam się więc z nimi: uporządkowałam kosmetyki – część z nich wymieniłam na naturalne a część zaczęłam wykonywać własnoręcznie, nie kupuję też na zapas i kończę opakowanie do końca. Więcej książek wypożyczam z biblioteki choć nadal ich kupowanie jest moja słabością. Stare  magazyny (mam swój jeden ulubiony miesięcznik) czytam systematycznie a ponieważ jest w nich masę interesujących artykułów to traktuję to jak zaległą prace domową. Ubrania, które w końcu zabierają masę miejsca, staram się zużyć do końca i kupuję tylko konkretne rzeczy, których akurat naprawdę potrzebuję. Podejrzewam, że mam zrobionych tyle zapasów, że mogłabym przeżyć na nich kolejny rok.

Prawda jest taka, że cała nasza planeta jest naszym wspólnym domem i musimy oszczędzać jej wszystkie zasoby. Tak samo, jak swoje pieniądze i czas. Wystarczy, że policzymy ile rocznie jesteśmy w stanie zaoszczędzić nie kupując nadmiaru rzeczy i wymyślimy, co jesteśmy w stanie za to zrobić: pojechać na warsztaty, wyjechać na weekend, przeznaczyć na cel dobroczynny czy pójść na kurs o którym marzymy od lat.

Oczywiste jest to, że inna jest sytuacja singla a inna osoby, która dzieli mieszkanie czy dom z innymi. Dodatkowo, prezenty darowane dzieciom są w stanie wprowadzić w naszą przestrzeń masę niechcianego przez nas chaosu. Żeby jakoś sobie z tym poradzić mam taki zwyczaj, że codziennie czegoś się pozbywam. Dodatkowo, zaplanowałam sobie, że kupię w ciągu roku nie więcej niż 12 przedmiotów (chodzi o dobra stałe – nie licząc książek). Wyznaczyłam też sobie cel: zaoszczędzone pieniądze, które wcześniej wydałabym na śmieci, przeznaczam na dodatkowe wyjazdy w ciągu roku i akcje charytatywne.  

Poza tym, warto wiedzieć co może skutecznie odciągnąć nas od zakupów i nadmiernej konsumpcji, która staje się pomału spulchniaczem i poprawiaczem smaku naszego życia? Są to najczęściej rzeczy najprostsze: spacer, spotkanie ze znajomymi (lub nieznajomymi), ciekawa rozmowa albo książka, sport, nowe doświadczenia – to wszystko naprawdę nas nasyca, jak pełnowartościowe, rozgrzewające jedzenie.
Zapraszam więc do wspólnego porządkowania.

powrót do natury



4 komentarze:

  1. Świetny post. Kiedyś kupowałam za dużo ubrać. Wprawdzie ze szmateksów, ale wciąż za dużo. Teraz prawie nic nie kupuję, ale za to za dużo trzymam. Akurat dziś myślałam o tym, by uporać się z ubraniami. No i akurat napisałaś taki post. Muszę być ze sobą szczera i zostawić tylko te, w których chodzę, bo zdecydowanie trzymam za dużo, a tylko się marnują. Oddam potrzebującym. :) Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też w pewnym momencie się nasyciłam. No i szkoda tak po prostu wyrzucać - to takie marnotradztwo.
      Wolę żyć w uporządowanej przestrzeni i przede wszystkim wiedzieć, co mam - co mi po rzeczach o których istnieniu zapomniałam...
      Pozdrawiam serdecznie:D

      Usuń
  2. Nie ma zbędnych rzeczy. Wszystko może się przydać. Dzięki przydasiom nie muszę co chwila czegoś kupować, bo akurat cztery lata wcześniej to wyrzuciłam. :) Jasne, że są graty-śmiecie, ale tylko pozornie. Po chwili okazują się genialną zabawką dla dziecka. Myślę, że zamiast wyrzucać, należy się powstrzymać od kupowania, a tu już trudniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak chcę coś kupić to też pytam samą siebie czy aby na pewno nie mam czegoś takiego... albo staram się podejść do sprawy kreatywnie - coś przerobię, "przysposobię", popytam wśród znajomych...
      Na szczęście nie mam u siebie manii kupowania, lubię się ograniczać - lubię to bo widzę w tym sens. I tak na prawdę dużo zyskuję.

      Usuń