slow life

środa, 7 października 2020

Jesienny róg obfitości

 


K

iedy zaczynamy obserwować jesienną przyrodę, dostrzegamy nie tylko różnorodność barw, ale też prawdziwe bogactwo dzikich owoców ukrytych w przeróżnych ogrodowo-leśnych zakamarkach. Przełom lata i zimy jest jak róg obfitości z którego można czerpać pełnymi garściami. Doskonale o tym wiedzą krzątające się wokół krzewów i drzew zwierzęta.


Wystarczy, że wyjrzę teraz przez okno a z pewnością dostrzegę sójkę przeszukującą podszyt naszego lasku w poszukiwaniu żołędzi – te skrzętnie ukryte w dołkach przez zapobiegliwe, ale zapominalskie  ptaki, mają szansę wyrosnąć na okazałe drzewa podziwiane przez kolejne pokolenia. Dlatego też mówi się, że sójki „sadzą las”. 


slow life blog

Późne lato i jesień to czas jagód, jabłek i gruszek, ale również mieniących się w słońcu owoców głogu, jarzębiny, tarniny, czeremchy, rokitnika, dzikiego bzu, kaliny koralowej, berberysu, derenia, leszczyny, buka, dębu i jałowca. Wszystkie te dzikie owoce mogą być przez nas wykorzystywane zarówno w kuchni, jak i domowej apteczce. Wystarczy wgłębić się w stare książki i odszukać sprawdzonych przepisów – na nalewki, soki czy marmoladki. Nawet jedna choćby najprostsza receptura przybliży nas do natury.


slow life blog

slow life blog

slow life blog

slow life blog

slow life blog

slow life blog

slow life blog

O tej porze roku nie ma sensu raczyć się egzotycznymi owocami i warzywami sprowadzanymi z drugiej części świata. We wrześniu można za to wybrać się do lasu lub w zarośla w poszukiwaniu czarnych, dojrzałych owoców dzikiego bzu czarnego i przyrządzić z nich wzmacniający syrop. Październik może stać się miesiącem zbioru czerwonych owoców głogu a późna jesień po pierwszych przymrozkach to idealny czas na poszukiwanie dojrzałych, niemal czarnych szyszkojagód jałowca. Warto więc znać swoją okolicę, zapoznać i zaprzyjaźnić się z okolicznymi drzewami i krzewami, aby później rok rocznie do nich wracać i korzystać z ich cennych darów.

W naszym domu w tym okresie cytryny ustępują miejsca aromatycznym pigwowcom. Zasypuję je cukrem i czekam aż puszczą przepysznie orzeźwiający sok, który dolewam do ziołowej herbatki lub wody z miodem. Czasem kroję też małe jaskrawożółte „jabłuszko” na kawałki i wrzucam bezpośrednio do napoju – mają w sobie wspomnienie letniego słońca i wakacji.

Lokalny warzywniak staje się miejscem, który inspiruje – wystarczy uważnie  się rozejrzeć i wybrać to, co najświeższe i najbardziej sezonowe. Soczyste gruszki, rozpływające się w ustach maliny czy kolby żółtej kukurydzy posypane szczyptą soki to najlepsza przekąska. Przy takim wyborze różnorodnych smaków i aromatów, łatwiej jest ograniczyć jedzenie mięsa, słodyczy czy niezdrowych przekąsek.

Korzystajmy więc z tego, co najbardziej lokalne i sezonowe. Wertujmy książki (a nie tylko Internet) w poszukiwaniu ciekawych receptur. Wydobywajmy z pamięci te smaki, które w dzieciństwie bardzo nam smakowały – wróćmy do nich i przekażmy młodszym pokoleniom.

A może jest jakiś zwyczaj, który chcielibyśmy wprowadzić do własnej rodziny? Sama z radością wspominam wyprawy na opieńki, domową produkcję soku z malutkich leśnych malin zbieranych na skraju lasu czy węgierkowe powidła robione przez tatę – było w tym coś magicznego i zapadającego w pamięć.

slow life blog

Poza tym, bardzo lubię, kiedy mój rok jest uporządkowany i poprzetykany stałymi wydarzeniami nieodłącznie związanymi ze zmiennością pór roku.  Jesienią są to rodzinne wyprawy na grzyby, wyjazdy na rykowisko, pieczenie szarlotki z jabłek i poranne piciem wody z miodem (przygotowanej poprzedniego wieczoru), która znakomicie uodparnia i przygotowuje do zimy. W ten właśnie sposób tworzę swój własny, zgodny z naturą, kalendarz.

slow life blog

W końcu, jeśli to tylko możliwe, wzbogaćmy nasze podwórko lub ogród o cenne dla nas i zwierząt krzewy.

Cel: ograniczenie jedzenia mięsa oraz kupowania przetworzonego oraz paczkowanego jedzenia, korzystanie z darów natury.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz