slow life

poniedziałek, 30 października 2017

Multitasking to pułapka



Jak zauważył kiedyś amerykański noblista John Steinbeck: „Najwięcej czasu tracimy wskutek tego, że chcemy zyskać na czasie”.


W jednym z ostatnich postów pisałam o pierwszym złodzieju naszego czasu – braku koncentracji. Teraz pora na rozprawienie się z drugim – jest nim multitasking czyli wielozadaniowość. W dużym skrócie i uproszczeniu można by napisać: obiecuje wiele, nęci szybkością, wydajnością i rozprawieniem się z kilkoma palącymi sprawami od zaraz, jednocześnie i bez trwonienia czasu a… jest tak naprawdę najskuteczniejszym sposobem trwonienia czasu.

Dlaczego?
Sam termin: multitasking pochodzi z języka komputerowego i oznacza jednoczesne wykonywanie dwóch lub więcej programów przez procesor. Tak naprawdę komputer nie umie pracować w ten sposób i tylko to udaje dzieląc czas na króciutkie odcinki i przeskakując pomiędzy programami wiele tysięcy razy na sekundę.

Czy człowiek potrafi pracować w ten sposób? Nie – ponieważ nasz umysł bardzo źle radzi sobie z przerwami co ma związek z naszą pamięcią roboczą. Jej pojemność jest mała i zawiera tylko informacje potrzebne do wykonania aktualnego zadania. Kiedy zaczynamy zajmować się czymś innym, poprzednie dane znikają. Żebyśmy mogli wrócić do przerwanego wątku, informacje muszą być od nowa wyszukane w pamięci długotrwałej albo w otoczeniu.

Przypatrzmy się co dzieje się z naszym umysłem i ciałem, kiedy jednocześnie piszemy e-maile, telefonujemy i jeszcze myślimy o tym, co zrobimy później…

Czy rzeczywiście mamy wtedy poczucie dobrze wykonanego zadania i zaangażowania w sprawę? Czy może złodziej czasu sprawia, że znów mamy poczucie gonienia za własnym cieniem, wiecznego pośpiechu, przemęczenia i spięcia? A w końcu: czy mamy przyjemność z rzeczy wykonywanych jednocześnie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz