P |
rzechadzam
się po domu i rozglądam wkoło. Od wielu miesięcy przyglądam się uważnie temu,
co gromadzę. Zaglądam w dalekie zakamarki półek i ciemne kąciki kuchennych
szuflad. Porządkowanie trwa nadal, a ja coraz lepiej poznaję konsumpcyjne
nawyki naszej rodziny. Sprawa jest dość pilna i nie chodzi tylko o komfort
naszego życia – zmiany klimatyczne oraz dewastacja naszej planety zaszły już
tak daleko, że nie pozostało nam wiele czasu. Aby nie dopuścić do katastrofy
musimy już teraz zmienić nasze codzienne przyzwyczajenia.
Zaczęło się
bardzo prosto – moim nieznoszącym sprzeciwu i najlepszą nauczycielkom
porządkowania mieszkania okazała się nie japońska minimalistyczna trenerka w
idealnie skrojonej sukience, ale moja mała córeczka, która nagle zaczęła
docierać do najmniej oczywistych i jednocześnie najbardziej zakurzonych
zakątków naszego mieszkania. Beztrosko ujawniała niewygodną prawdę o nas samych
wyciągając stare czasopisma, nieaktualne mapy, od wieków nieużywane sprzęty
kuchenne i przykurzone klamoty przycupnięte pod szafką. Nie było innego sposobu
– trzeba było się temu wszystkiemu krytycznie przyjrzeć…
Mamy w domu
przedmioty, które uwielbiam: kawiarkę w której codziennie kilka razy dziennie
robimy aromatyczną kawę, ubrania, które mogłabym nosić na okrągło, wieczne
pióro bez którego nie istniałby mój charakter pisma, rodzinne zdjęcia i książki
do których wielokrotnie wracam ... Nadal jednak istnieją i takie, które wolą
ukryć się przed moim wzrokiem – trochę niepokorne, nieprzystosowane i niełatwe
w odbiorze. Jednym słowem: problematyczne.
Nie jestem
do końca zwolenniczką strategii, która namawia, aby pozbywać się wszystkiego,
czego nie szukaliśmy czy nie dotykaliśmy przez ostatnie sześć miesięcy. Kiedy
ma się dzieci trzeba wciąż i wciąż przeglądać ubranka, zabawki czy książeczki,
aby nasz dom nie przemienił się w zagracony magazyn.
Kupiliśmy
też wiele rzeczy, w których pokładaliśmy
wielkie nadziej – miały przecież coś zmienić w naszym życiu, coś ulepszyć. Czy
zabrakło nam jednak kreatywności, czasu czy może przestrzeni skoro zostały
odłożone na bok i ostatecznie zignorowane? Może warto na nowo wykorzystać
tkwiący w nich potencjał?
Posiadamy o
wiele więcej niż potrzebujemy. Musimy więc poznać swoje prawdziwe potrzeby i przestać
ulegać pokusie kompulsywnego kupowania. Zacząć kierować się następującą
kolejnością: użyj tego, co już masz – pożycz – wymień się – kup używane – zrób
sam – kup. Prawda jest taka, że gdyby wszyscy ludzie na Ziemi (7,53 miliarda),
żyli w taki sposób jak my – nasza planeta byłaby w niezłych tarapatach. Dlatego nie możemy ignorować danych o
śmieciach czy zmianach klimatycznych, które przecież zachodzą na naszych
oczach. Od czegoś trzeba zacząć – być może właśnie od zorientowania się, co tak
naprawdę posiadamy, których przedmiotów warto zacząć używać a dla których jak
najszybciej znaleźć nowy dom. Będzie to pierwszy krok w przemyślanych zakupach.
Pobawmy się w detektywa i nazwijmy nasze własne słabości. Machinalnie używane i
wygodne jednorazówki, czarujące pysznym aromatem kosmetyki, pociągające nas
przez chwilę ubrania…
Cel:
maksymalne ograniczenie bezcelowej, kompulsywnej konsumpcji a w związku z tym
ilości śmieci produkowanych w naszym gospodarstwie domowym.
Świetny wpis mobilizujący do porządków :D
OdpowiedzUsuńNie pozostaje mi zatem nic innego, jak życzyć Ci miłych porządków :) Ja osobiście bardzo je lubię, zwłaszcza odkąd kupuję niewiele
UsuńPocieszam się, że mieszczuch zblokowany, jakim jestem, jest w sumie bardziej ekologiczny niż człowiek z domkiem jednorodzinnym, który musi kosić trawnik (kosiarka, dojeżdżać do pracy autem i ma dwa piętra do obsługi(żelazko na parterze i na górze, dzbanek elektryczny na parterze i na górze - widziałam to u znajomych na własne oczy). I jeszcze, jak się ma małe mieszkanie, a nie chce się mieć go zatłoczonego, to się po prostu ma mniej rzeczy z automatu.Pozdr.
OdpowiedzUsuńOj tak - życie w domku jednorodzinnym jest mniej ekologiczne i to pod wieloma względami. My mieszkamy w małym parterowym domu i też musimy stale ograniczać się - w sumie to lubię tę dyscyplinę...
UsuńJeśli chcesz dostrzec więcej plusów miejskiego życia to polecam Ci ksiażkę "Miasto szcęśliwe". Pozdrawiam :)
O, dziękuję, zobaczę.
Usuń