slow life

piątek, 8 stycznia 2021

Na dobry początek

 

slow life blog



N

oworoczne spacery mają w sobie szczyptę czegoś wyjątkowego – (zazwyczaj) pełne są niepoprawnego optymizmu, planów, lekkości i świeżości. Jest w nich moc tworzenia, siła przebicia charakterystyczna dla czegoś zupełnie nowego i poczucie, że tak wiele można zacząć od początku. Dlatego też warto wybrać się do miejsca ciekawego i inspirującego zarazem, chociażby po to, żeby napełnić studnię swojej własnej kreatywności i w końcu pomyśleć o planach na nowy rok.

Tym razem pierwszego stycznia „dwudziestego pierwszego” przechadzaliśmy się po konstancińskim zdrojowym parku, który podczas ciepłych miesięcy pełen jest kuracjuszy wdychających nasycone solanką powietrze. Drogocenne źródło mieści się na głębokości 1600 metrów a sama tężnia została wybudowana w 1979 roku. Mazowiecki rarytas. Uzdrowisko, sosny o rozłożystych koronach i historia zaklęta w rozłożystych willach. Oddycham tam swobodnie i na moment zapominam o naszej codzienności. Myślami cofam się do odległych czasów aż w końcu nasza rzeczywistość staja się jakby mniej realna.

slow life blog

Początek roku to czas (prawie) idealny; nic się jeszcze nie zdążyło popsuć i wciąż wierzymy w noworoczne postanowienia – z pewności uda nam się żyć lepiej, pełniej i bardziej świadomie. W naszą kolejną, niestrudzoną kosmiczną wędrówkę wokół Słońca weźmiemy tylko to, co potrzebne a zostawimy to, co zagraca i uwiera. Czeka nas w końcu 939 887 974 km do przebycia ze średnią prędkością 107 218 km/h (na orbicie). Zbędny bagaż jest nam więc zupełnie zbędny.

slow life blog



2 komentarze:

  1. Dla mnie co roku zdecydowanie bardziej przełomowy był dzień 1 września. To wtedy mam wrażenie, że wszystko zaczyna się od początku, wtedy mam postanowienia, co zrobię do kolejnych wakacji. Ale od lat postanowiłam nie robić żadnych postanowień ;) Żyć chwilą. Świat, życie są za bardzo nieprzewidywalne, żeby można było snuć plany na kolejne 12 miesięcy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tak naprawdę dwa początki roku: początek września i ten tradycyjny. Teraz czuję się jak górski wędrowiec, który zerka na mapę i zastanawia się do którego schroniska dojść. Oczywiście, że to wszystko jest trochę śmieszne (no zwłaszcza teraz). Nawet meteroolodzy nie są w stanie przewidzieć pogody na kilkanaście godzin naprzód ;)
      Ale... takie planowanie traktuję jak porządki w szufladzie biurka. Wywalam wszystko na podłogę i decyduję: zostawiam, wyrzucam, tego mi brajuje, a o tamtym zapomniałam a przecież takie fajne. Na szczęście robię to co roku, więc juz nie znajduję rzeczy sprzed kilku lat...
      Jakoś mam taki zwyczaj na przełomie starego i nowego roku - tak jak kwiatki, które podlewam zawsze w czwartki.

      Usuń