slow life

czwartek, 22 września 2016

Gotuję pod okiem Szefa czyli tarta jabłkowa w trzech aktach

blogi o slow life
Tarta jabłkowa z brzoskwinią
Większość moich znajomych wie, że raczej w domu nie gotuję bo mój mąż jest w tej kwestii profesjonalistą. W kuchni mam 3 specjalizacje: kawa, herbata i jajko na miękko (odkąd mój syn przywiózł z wycieczki szkolnej łowicką ręcznie malowaną klepsydrę do gotowania jajek) - nie wliczając jajka po wiedeńsku w szklaneczkach; lubię też siedzieć w kuchni i patrzeć jak ON gotuje i  zabawiać nas przy okazji rozmową, co uważam jednak za godne docenienia.

Zobaczyć specjalistę w kuchni to jest dopiero coś – zero paćkania, przekleństw pod nosem (zwłaszcza tych moich ulubionych z „r” w środku ), nerwowych skoków w kierunku przypalających się produktów, skwierczenia przypalania i buchających parą garnków, które nie wiadomo kiedy wymknęły się spod kontroli. Jak on to robi? Nie wiem – przyglądam się i nadal pojąć nie mogę: obiad przygotowany w 20 minut, wszystko gotowe w jednym momencie: mięsko, warzywa gotowane i sałatka/surówka; przy okazji pozmywane i posprzątane wkoło, nie mówiąc już o estetyce podania (żadnych wybrudzonych sosem rantów talerzy). 


Mimo to nie poddaję się i czasem mam ochotę poczuć się jak NIEMALŻE PERFEKCYJNA PANI DOMU – tak też było jakiś czas temu, kiedy postanowiłam zrobić tartę z jabłkami.

AKT 1.

Pojechaliśmy na wieczorną wycieczkę rowerową do starego sadu po jabłka – żeby było jak najbardziej wiejski i blisko natury. Zainicjowałam zbiór jabłek do sakw rowerowych i zrobiliśmy swoją małą pętelkę przez sąsiednią wioskę, która zawsze mnie uspokaja i wycisza: są tam i konie, i podwórko ze stadem barwnych krasnali, i kury… pięknie jest.

AKT 2.

Po kilku dniach zorientowałam się, że nad moimi jabłkami (w końcu to ja zainicjowałam ich zbiór) lata pokaźne stadko muszek owocówek. To był więc właściwy moment na wyrób ciasta na tartę. Wzięłam więc przepis od męża na moje ulubione, przepyszne i najbardziej podstawowe ciasto (profesjonaliści posługują się zazwyczaj prostymi recepturami trafiającymi w sedno):
·        300 g mąki
·        200 g masła (dobrego gatunkowo, ja używam MASŁA POLSKIEGO)
·        100 g cukru pudru
·        Szczypta soli

Przyjęłam do wiadomości kilka cennych uwag, po których  mój mąż wyszedł na swój wieczorny trening:
·        Ciasto kruche wyrabia się krótko – do momentu połączenia wszystkich składników,
·        Po wyrobieniu należy je schłodzić w lodówce,
·        Po schłodzeniu wyłożyć nim blaszkę (można zetrzeć na tarce) i odpiec w temperaturze 180° aż będzie złote,
·        Po tym, jak ciasto będzie podpieczone nałożyć uduszone wcześniej jabłka, ewentualnie ułożyć wzór z pokrojonych owoców na wierzchu i ponownie wsadzić do piekarnika.
Połączyłam pełna przejęcia 3 składniki, zawinęłam ciasto w folię, uprażyłam jabłka i . Wtedy Paweł wrócił i spyta: „A dodałaś szczyptę soli?” …

AKT 3.

Moje prawie perfekcyjne ciasto tkwiło w lodówce już kilka dobrych dni a jabłka zajmowały garnek i miejsce w lodówce. Paweł gotował niedzielny obiad, ja na ten czas wyszłam z dziećmi na spacer po okolicy i kiedy wróciliśmy wszystko łącznie z ciastem ciasto było gotowe: „Przy okazji upiekłem tę tartę bo niedługo trzeba by było wszystko wyrzucić do kosza”. Wyszło przepyszne. 


blogi o slow life
Autor tarty

4 komentarze:

  1. Poczułam jej zapach:)))))) też lubię jak mąż gotuje, wtedy odpoczywam a on w kuchni kreuje, bawi się żeby były potem ochy i achy, zasłużone bo jak coś ugotuje to niebo w gębie!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te ochy i achy są zawsze :) Tak przyjemnie jest zjeść coś przygotowanego specjalnie dla ciebie. :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Już czekam na następną. Człowiek się jednak rozochaca ;)

      Usuń