slow life

środa, 30 stycznia 2019

Coś dla siebie - poranek

slow life blog


P
ierwotnie ten tekst miał być o pisaniu. Porannym pisaniu dla siebie – tym momencie, kiedy siadam na sofie z zeszytem i piórem, żeby zebrać myśli. Te poranne są wyjątkowo cenne – świeże i pozbawione krytyki naszego wewnętrznego Cenzora, który najwidoczniej jeszcze smacznie śpi.


slow life blogJednak nie zawsze udaje mi się pisać. Czasem tylko siadam i słucham własnych myśli. Patrzę za okno i wyciszam się w myśl zasady „Jeśli umysł jest zbyt aktywny, to tak jakby go wcale nie było” (Theodore Roethke)
Kiedy wstaję, mój syn jest już najczęściej w kuchni zajadając śniadanie (przygotowane przez mojego męża) i czyta książkę. Dołączam do niego. Oboje potrzebujemy rozbudzić się i mamy swoje na to sposoby. Lubimy spokój, trochę rozmawiamy. On czyta, a ja koncentruję się na swoich myślach. Są jeszcze na granicy jawy i snu - często przynoszą pomysłowe rozwiązania i odpowiedzi na pytania zadane dużo wcześniej, wystarczy się jedynie w nie wsłuchać. Nie włączam radia, nie łączę się ze światem – celowo tego nie robię, choć to takie kuszące... Wystarczyłoby kliknąć, nacisnąć ikonkę, aby znaleźć się w towarzystwie przecudownych, bajkowych zdjęć czy cudzych fascynujących lub tragicznych historii.

Kiedy syn wychodzi do szkoły (idzie na piechotę i zajmuje mu to około pięciu minut) mam chwilę tylko dla siebie. Moja córka najczęściej jeszcze śpi i zanim zaczniemy szykować się do przedszkola mogę wygospodarować jeszcze chwilę tylko dla siebie. Siadam na sofie z której widzę swoją śpiącą córeczkę (mój dom ma układ amfiladowy), biorę zeszyt i piszę. Upajam się tą chwilą, zanurzam w niej zupełnie. Czasem trwa to dziesięć, czasem piętnaście minut…
Julia Cameron (autorka, często cytowanej i bardzo cenionej przeze mnie, książki „Droga artysty”) zachęca do prowadzenia „porannych stron” i twierdzi, że jest to „drenaż mózgu”. Proponuje codzienne spontaniczne zapisywanie trzech stron, które są czasem „barwne, lecz częściej smętne, niespójne, pełne żalu, powtórzeń, wymądrzania się albo dziecinady, złości albo nijakości.”
A jednak:
Słowa są pewną formą działania, zdolną wywoływać zmiany” (Ingrid Bengis)


slow life blog

2 komentarze:

  1. Bardzo przyjemnie mi się czytało. Ja również piszę rano, niestety nie robię tego regularnie, muszę się poprawić. Poranne pisanie naprawdę ma coś w sobie 'regenerującego'. Zawsze po zakończeniu pisania czuję się lepiej, bardziej świadomie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim przypadku też tak jest. Takie pisania porządkuje głowę!

      Usuń