P
|
ierwotnie ten tekst miał być o pisaniu. Porannym pisaniu
dla siebie – tym momencie, kiedy siadam na sofie z zeszytem i piórem, żeby
zebrać myśli. Te poranne są wyjątkowo cenne – świeże i pozbawione krytyki naszego
wewnętrznego Cenzora, który najwidoczniej jeszcze smacznie śpi.
Jednak nie zawsze udaje mi się pisać. Czasem tylko
siadam i słucham własnych myśli. Patrzę za okno i wyciszam się w myśl zasady „Jeśli umysł jest zbyt aktywny,
to tak jakby go wcale nie było” (Theodore Roethke)
Kiedy wstaję, mój syn jest już najczęściej w kuchni
zajadając śniadanie (przygotowane przez mojego męża) i czyta książkę. Dołączam do
niego. Oboje potrzebujemy rozbudzić się i mamy swoje na to sposoby. Lubimy spokój,
trochę rozmawiamy. On czyta, a ja koncentruję się na swoich myślach. Są jeszcze
na granicy jawy i snu - często przynoszą pomysłowe rozwiązania i odpowiedzi na pytania zadane dużo wcześniej,
wystarczy się jedynie w nie wsłuchać. Nie włączam radia, nie łączę się ze
światem – celowo tego nie robię, choć to takie kuszące... Wystarczyłoby
kliknąć, nacisnąć ikonkę, aby znaleźć się w towarzystwie przecudownych,
bajkowych zdjęć czy cudzych fascynujących lub tragicznych historii.
Kiedy syn wychodzi do szkoły (idzie na piechotę i
zajmuje mu to około pięciu minut) mam chwilę tylko dla siebie. Moja córka
najczęściej jeszcze śpi i zanim zaczniemy szykować się do przedszkola mogę
wygospodarować jeszcze chwilę tylko dla siebie. Siadam na sofie z której widzę
swoją śpiącą córeczkę (mój dom ma układ amfiladowy), biorę zeszyt i piszę.
Upajam się tą chwilą, zanurzam w niej zupełnie. Czasem trwa to dziesięć, czasem
piętnaście minut…
Julia Cameron (autorka, często cytowanej i bardzo
cenionej przeze mnie, książki „Droga artysty”) zachęca do prowadzenia „porannych
stron” i twierdzi, że jest to „drenaż mózgu”. Proponuje codzienne spontaniczne zapisywanie
trzech stron, które są czasem „barwne, lecz częściej smętne, niespójne, pełne
żalu, powtórzeń, wymądrzania się albo dziecinady, złości albo nijakości.”
A jednak:
„Słowa
są pewną formą działania, zdolną wywoływać zmiany” (Ingrid Bengis)
Bardzo przyjemnie mi się czytało. Ja również piszę rano, niestety nie robię tego regularnie, muszę się poprawić. Poranne pisanie naprawdę ma coś w sobie 'regenerującego'. Zawsze po zakończeniu pisania czuję się lepiej, bardziej świadomie. :)
OdpowiedzUsuńW moim przypadku też tak jest. Takie pisania porządkuje głowę!
Usuń