W tamtym roku za oknem było mroźnie i wietrznie.
Wszyscy przemykali z wysoko naciągniętymi kołnierzami a i tak lodowaty wiatr
wdzierał się zakamarkami pod szaliki, spódnice i kurtki. W tym roku sytuacja
wygląda zupełnie inaczej – jest komfortowo ciepło a ludzie wylegli na
weekendowe spacery.
Wkoło jest pięknie. W mieście wszędzie kolorowe
lampki i świerki przy chodnikach a na wsi ususzone hortensje i delikatne trawy w
kolorze sepii.
Rok temu w trakcie poszukiwania świątecznych
prezentów trafiłam na książkę „Złota księga nalewek” (wyd. Baobab) a teraz na
półce w mojej kuchni stoją butelki z nalewką porzeczkową – niezwykle aromatyczną
i w kolorze intensywnej czerwieni. Zatrzymane w biegu słodkie i pachnące lato.
Smak, który natychmiast relaksuje i rozwesela.
Pamiętam jak siedziałam w letni gorący dzień i
widelcem obierałam czerwone porzeczki przyniesione z ogródka. Potem czekałam w
lokalnym sklepie na „ten dobry spirytus o którym klienci mówią, że jest
znacznie lepszy w smaku od tego drugiego” (to już chyba wyjątkowi koneserzy), wymieszałam
z alkoholem, odstawiłam pod stół w kuchni i wyjechałam na wakacje. A teraz trzy
butelki czerwienią się na półce. Oczywiście najlepiej przechowywać je w ciemnej
piwnicy, ale ponieważ takiej nie posiadam (a zresztą, kto by takie cudo chował
do podziemia) muszą stać tutaj.
Nalewki mają długą tradycję (rozpowszechnił je
Henryk Walezy) i tradycyjnie dzielą się na te lecznicze i dla przyjemności. Ja jednak
dzielę je na: konwencjonalne i niekonwencjonalne. Nie chodzi mi tu o metodę ich
przygotowania, ale o sposób zdobywania produktów (nalewki są proste w
przygotowaniu i praktycznie nie mogą się nie udać).
Możemy więc wybrać się do sklepu i sprawnie pozyskać
to, czego akurat potrzebujemy – sposób łatwy, szybki i przyjemny. Możemy dla
odmiany przejść się na bazarek w poszukiwaniu starych odmian owoców (takie
właśnie najlepiej się nadają) z czystych ekologicznie rejonów – nasza nalewka
wzbogaci się dodatkowo o szczyptę dyskusji ze sprzedającym na temat najbardziej
odpowiednich odmian, ich smaku czy aromatu a my przy okazji być może dowiemy
się czegoś nowego.
Możemy również własnoręcznie zebrać latem czy
jesienią potrzebne owoce z ogródka – w czasie degustacji na pewno wspomnimy
rozkoszną pogodę, zapach owoców, liści i powietrza.
Dla osób najbardziej wtajemniczonych przyrodniczo istnieje
jeszcze inny sposób: wyprawa do lasu, parku czy na łąkę w poszukiwaniu
prawdziwych rarytasów, takich jak owoce czeremchy, bzu czarnego, głogu czy
tarniny. W tym przypadku wymagany jest nie tylko zmysł łowcy i poszukiwacza,
ale też umiejętność rozpoznawania krzewów i wiedza przyrodnicza, kiedy dany
owoc należy zebrać. Podpowiem, korzystając z okazji, że czeremchę zbiera się na
przełomie lipca i sierpnia, bez czarny w sierpniu a głóg i tarninę po zupełnym
dojrzeniu czyli od października.
W tym wszystkim najważniejsze jest serce włożone w
przygotowanie a jest wielce prawdopodobne, że uzyskamy aromatyczny trunek o skondensowanym
smaku.
Nalewki zatrzymują czas a raczej świetnie go
wykorzystują dojrzewając powoli w swoim własnym, naturalnym tempie. Stają się również
doskonałym pretekstem do spotkania, pogaduszek i dyskusji - dają przecież prawdziwe pole do popisu: od
starannego wyboru produktów do poszukiwań przepięknych karafek i kieliszków.
Zatem do dzieła... Wybrałam nalewkę cytrynową gdyż
cytryna niezawodnie przypomina lato i słońce. Jej jasnożółty kolor w
jesienno-zimowe szarugi ma moc przyciągania i odświeżania. A poza tym jest
łatwodostępna.
Potrzebujemy: 200 ml miodu, 200 ml spirytusu (moc
alkoholu zależy od nas, ja często stosuję samą wódkę lub mieszam ją ze
spirytusem), 200 ml świeżo wyciśniętego soku z cytryny. Do pracy podchodzimy
etapowo a każdy z nich zabierze nam niewiele czasu.
1. Wszystkie składniki należy dokładnie wymieszać (najlepiej
zatem wybrać miód akacjowy lub inny, który jest płynny), przelać do słoika,
zakręcić i odstawić w chłodne miejsce na co najmniej 2 tygodnie.
2. Co jakiś czas warto wymieszać nalewkę,
wstrząsając słoikiem.
3. Po minimum 2 tygodniach należy przelać do
butelek (można przygotować własną etykietkę, lub ozdobić butelkę farbę do
szkła) lub karafek.
4. Podać mocno schłodzoną.
Najlepiej jest zaprosić znajomych do degustacji
lub podarować ją komuś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz