Przyroda
w grudniu cz. 2
A co w grudniowej przyrodzie nie śpi skoro
wszystko wokół wydaje się zatopione w marazmie? Lisy –
„myszkujące” po zakamarkach, wilki
i sarny, jelenie i dziki, zające (niestety polska
populacja zajęcy z roku na rok maleje) i drapieżne ryby np.: szczupaki, które zawsze
potrafią coś upolować pod lodem. Przez cały miesiąc trwa huczka (czyli zaloty)
dzików – może o tym świadczyć chociażby głośne kwiczenie walczących odyńców
(czyli samców).
O ile wilki to dla większości z nas zwierzęta
raczej „egzotyczne” i znane raczej tylko z bajek i opowieści, to lisy są
nieproszonymi gośćmi w kurnikach moich znajomych. Hodowla własnych „kurek” w
celu pozyskiwania ekologicznych jajek z wolnego wybiegu stała się ostatnio
modna. Kiedy jedna z nich straci życie za sprawą nocnego rabusia, snute są w
towarzystwie przypuszczenia jakiż to zwierz za tym stoi i był w stanie
przedostać się, przez małą szczelinę, do wydawałoby się bardzo dobrze
zabezpieczonego i strzeżonego przez psa kurnika. Bez znajomości obyczajów naszych
drapieżników jest to trudne do ustalenia. W czasie zimy bliżej człowieka
przeprowadzają się nie tyko myszy
(są one gośćmi w nawet najbardziej eleganckich domach o czym ich mieszkańcy
mówią raczej niechętnie), ale również łasice, tchórze i kuny.
A kto jest w stanie odróżnić od siebie te gatunki?
Łasice
są giętkie, zwinne i malutkie (samce osiągają 17-23 cm długości i 60-120 gramów wagi,
samice są o połowę mniejsze), tchórz (długość głowy i tułowia: 29 – 46 cm) jest dwa razy
większy od łasicy i poluje głównie na ziemi, bo nie umie się wspinać na drzewa,
za to kuna (długość
głowy i tułowia: 42 – 48 cm) jest najzręczniejszym myśliwym i potrafi nie tylko
chodzić po drzewach i ścianach, ale również przecisnąć się przez najwęższą
szczelinkę pod dachem i na przykład w ten sposób zręcznie przecisnąć się do
kurnika. Czy więc te zwierzęta są aż tak „mityczne” i występujące tylko w
książkach dla dzieci? My po prostu ich nie spotykamy i żyjemy w dwóch
równoległych światach, które tylko niekiedy krzyżują się ze sobą. U mnie na wsi
o ich cichej obecności mogą świadczyć przegryzione (przez kunę) przewody pod
maską samochodu czy ich tropy na śniegu…
Za to
każdy z moich „wiejskich znajomych” wysypuje jak z rękawa liczne anegdoty o
spotkaniach „ryjek w ryjek” z dzikami. Według ich relacji można na nie wpaść w drodze na
wieczorną jogę, w czasie treningu biegowego, nocnego powrotu rowerem z imprezy
i leśnego spaceru ze słuchawkami na uszach, który to może zakończyć się
niespodziewanie ni z tego ni z owego „w środku stada z lochami i piszczącymi
warchlakami”.
Zachęcam więc do uważności i obserwacji przyrody.
Chociażby stada czyżyków
– ptaków mniejszych od wróbli -
żerujących w koronach olch i szukających nasion drobnych olszynowych
szyszeczek –ich głównego zimowe pożywienie. Można je spotkać tam, gdzie rosną
olchy a według przewodnika ich głos to „niezbyt charakterystyczny śpiew z
delikatnych pisków, z mruczeniem na końcu; odzywa się delikatnie, smutno”. Czyż
można sobie to wyobrazić?
TTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTT
Spacer do lasu o tej porze roku to również
znakomita okazja do pooddychania wilgotnym powietrzem i doznanie tego
niezwykłego uczucia przyjemnego ciepła po powrocie do domu, kiedy to ciepła herbata smakuje najlepiej... Poza tym zawsze można
spotkać psiego Mikołaja. Ja na swojego wpadłam podczas spaceru na którym przypadkiem trafiłam na wyścigi psów zaprzęgowych. I pomyśleć, że to wszystko
może nam zaoferować „przydomowy” las.
Psi Mikołaj:
Śpiące mrowisko:
Goście z dalekiej Północy:
Latarnia w środku lasu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz