slow life

czwartek, 9 czerwca 2016

10 tęsknot za miastem -przypadek drugi

slow life, blog

Jak już wspomniałam w pierwszej części cyklu TĘSKNOTY ZA MIASTEM lubię nasz uroczy mały biały domek z ogrodem, ale zdarza mi się tęsknić za miastem, kiedy:

Przypadek drugi: Wszyscy mówią mi, że MUSZĘ mieć prawo jazdy bo „NA WSI NIE DA SIĘ ŻYĆ BEZ PRAWA JAZDY!” (swoją drogą, nie ma mnie na FB i nie mam prawa jazdy – czy więc nadal istnieję?). Nie ukrywam: boję się tych wszystkich wariatów na drogach, mam dość kiepską orientację w terenie a poza tym po prostu nie chcę (czy ja zawsze, kurka wodna,  muszę tak alternatywnie?).

Oczywiście, ponoszę tego konsekwencje...  ale przynajmniej świadomie i z wyboru. 

Organizuję sobie pracę zawodową na miejscu, żeby nie tracić czasu na dojazdy i móc zająć się dziećmi.  
Nie mam też potrzeby wyjazdu do aśramu w Indiach bo mam swój własny u siebie - czy tak właśnie wygląda życie kontemplacyjne, z dala od konsumpcji i pokus dnia codziennego? 
Przyznaję się więc przed sobą, że mimo podjętych prób walki stałam się jednak minimalistką (nie z wyboru).

W mieście kobietę baz prawa jazdy postrzega się (jeśli ktokolwiek na to w ogóle zwraca uwagę) jako tę, która zapewne porusza się taksówkami (o transporcie publicznym nawet nie wspominając) a na wsi jako odmieńca (brzmi trochę lepiej od: dziwaczki?).

Co mi się marzy? Prawo jazdy mnie jednak nie urządza; oczami wyobraźni widzę miejsce w którym wszystko, czego potrzebuję jest dostępne (bez konieczności pakowania siebie i dzieci do samochodu – choć tę opcję mamy opanowaną do perfekcji): domy kultury z różnorodną gamą zajęć, przychodnie, kluby sportowe, kina, teatry, bary mleczne i restauracje, kawiarnie… A ponieważ nie mam zamiaru rezygnować z własnego ogrodu, hamaka i lemoniady pitej w leżaku (życie na wsi trochę jednak człowieka rozochaca) i przyzwyczaiłam się już do podglądania wiewiórek przez okno, biorę pod uwagę jedynie stare willowe dzielnice (z tradycją) wpasowujące się mimochodem w tkankę miejską.

slow life, blog

Nie pozostaje mi więc nic innego jak wybrać się przy najbliższej sposobności po kupon TOTOLOTKA i liczyć na wygraną w kumulacji.

Co podpowiada filozofia slow life? Czerp satysfakcję z tego, że jesteś ECO, FIT i potrafisz wyjść ze strefy komfortu.

Jaki z tego pożytek? Przyczyniasz się do rozwoju lokalnej społeczności pracując na miejscu i do ochrony środowiska bo we własnej miejscowości poruszasz się albo na rowerze, albo na piechotę - spotykasz przy okazji po drodze znajomych (znaczna większość wraca właśnie samochodem z pracy lub jedzie po dzieci do szkoły). Jesteś (wraz z dziećmi) dotleniona, zahartowana i w dobrej formie, poza tym nie stajesz się matką dowożącą – jesteś za to matką alternatywną.

Jasne, że część obowiązków MUSISZ  przerzucić na swojego męża (duże zakupy w drodze powrotnej z pracy, wożenie do lekarza).

I jeszcze jedno: na spotkaniach z przyjaciółmi to TY możesz wypić kieliszek wina bo to ON prowadzi…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz