slow life

środa, 1 czerwca 2016

Fit (przyszła) mama czyli skazana na fitness

slow life, blog

Ten tekst piszę z punktu widzenia mamy 8-letniego chłopca i rocznej dziewczynki, ale dotyczy on wszystkich osób sprawujących wielogodzinną opiekę nad małym dzieckiem: tatusiów, babć, dziadków czy opiekunek/opiekunów. Posługuję się tu określeniem „fit mama” dla uproszczenia i aby uniknąć stałej zmiany formy gramatycznej. Pokuszę się również o dłuższy wstęp dotyczący moich doświadczeń, aby dokładnie przedstawić swoje przemyślenia.


Fitness to część mojego życia – jest wbudowany w moją tkankę i wpisany w psychikę, dlatego czuję się na siłach, aby opisać czym jest według mnie FIT MAMA czyli tutaj kobieta niejako „skazana” na fitness.

slow life, blog

Ze sportem jestem związana odkąd pamiętam – na różnych etapach życia uprawiałam inne dyscypliny i każda z nich dała mi coś innego, dokładając tym samym swoją cegiełkę do doświadczenia i umiejętności.

slow life, blog


Od zawsze było więc jeździectwo i wieloletnia praca szkoleniowa z końmi i jeźdźcami, wspinaczka sportowa i wysokogórska a ostatnio Nordic Walking oraz judo, nie wspominając o rowerze, który jest po prostu codziennością mojego życia na wsi.

slow life, blog

Byłam aktywna (oczywiście w granicach rozsądku) w trakcie swoich dwóch ciąż; przy drugiej dzięki uprawianiu Nordic Walking do około 7 miesiąca ciąży – pozwoliło mi to utrzymać dobrą formę psycho-fizyczną oraz przygotować się do porodu, który pod względem wysiłku porównywany jest do przebiegnięcia maratonu.   

Zastanawiało mnie zawsze co dzieje się z kobietami, które w swoim CV nie mogą wymienić doświadczeń sportowych. Można spotkać się z opinią, że między kobietami, które urodziły dziecko panuje pewna „zmowa milczenia” (zgadzam się z tą opinią), czy więc ktoś im kiedykolwiek powiedział, wzorem jednej z amerykańskich książek dotyczących mam i małych dzieci, że jeśli jesteś w ciąży i do tej pory nie uprawiałaś sportu, to właśnie TERAZ jest najwyższy czas, aby zacząć to robić (jeśli nie ma przeciwwskazań medycznych) .

Moje drugie dziecko – córeczka ma teraz około roku i opiekuję się nią razem lub na przemian z mężem; nie możemy liczyć na żadną codzienną ani regularną pomoc.
Tak, czuję się czasem wieczorami bardzo fizycznie zmęczona, co pewnego dnia skłoniło mnie do zainstalowania w swoim telefonie aplikacji FIT – chciałam sprawdzić, ile tak naprawdę ruszam się w ciągu dnia. Owszem, zastanawiam się również jak czują się kobiety, które nie mają tak dobrej formy fizycznej.

W moim przypadku aplikacja uwzględnia TYLKO marsz i rower (ewentualnie bieg); nie ma tu takich codziennych czynności jak: krzątanina domowa, noszenie dziecka na rękach (powyżej 12 kg), praca w ogrodzie, ćwiczenia rozciągające „na dywanie” czy na piłce, burpee, podciąganie na linie itp. TYLKO MARSZ I ROWER.

Chciałam przy tym zauważyć, że  opiekunowie małych dzieci naprawdę dużo chodzą, aby: uśpić dziecko w wózku, uspokoić je, samemu „rozerwać się”, wyjść trochę do ludzi i uciec od monotonii, dotlenić siebie i dziecko, załatwić różne sprawy na mieście…

W swoim teście wzięłam pod uwagę CZAS gdyż wydał mi się najbardziej wiarygodną daną (jest on sumą dzienną). Poniżej nie podaję również rozbicia na ROWER i MARSZ, wszystkie wyniki dotyczą maja 2016 roku:

18. – 2 godz., 40 min.
19. – 3 godz., 33 min.
20. – 4 godz.
21. – 3 godz., 12 min.
22. – 1 godz., 41 min.
23. – 2 godz., 44 min.
24. – 2 godz., 26 min.
25. – 3 godz., 17 min.
26. – 2 godz., 25 min.
27. – 2 godz., 9 min.
28. – 3 godz.
29. – 2 godz., 29 min.
30. – 1 godz., 31 min.
31. – 3 godz.

Czy kobiety są przygotowane na tak duży wysiłek?
Czy wstydzą się przyznać, że po prostu nie mają już siły?
Czy mają kogokolwiek, kto regularnie a najlepiej codziennie odciąży je w obowiązkach?
Czy można się dziwić, że tak często popadają w przygnębienie czy frustrację i że nie mają ani siły ani czasu, aby zadbać o siebie?
Czy ktokolwiek wcześniej uzmysławia kobietom, że czeka je codziennie bardzo duży wysiłek fizyczny bez możliwości odpoczynku i regeneracji a często również spokojnego przygotowania i zjedzenia posiłku (chyba tylko na filmach i reklamach dzieci spokojnie siedzą w foteliku)?

W takiej sytuacji można się niekiedy poczuć jak na obozie sportowym tylko bez opieki dietetyka, fizjoterapeuty czy kucharza – nie wspominając już o okresie relaksu.

Czy zmęczenie i brak możliwości odpoczynku i zajęcia się domem (również przygotowania jedzenia) nie jest powodem dla którego opiekunowie używają wszelkiego rodzaju „nianiek elektronicznych” hipnotyzujących dzieci przed ekranem, dzięki czemu zyskują tak potrzebny czas „dla siebie”?

Jaki z tego płynie wniosek?

Przygotowujmy się fizycznie do roli mamy i bądźmy FIT – bo bez tego nie damy rady a problem polega na tym, że MUSIMY i często nie możemy liczyć na pomoc innych. Im wcześniej zaczniemy, tym lepiej.


slow life, blog

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz