slow life

czwartek, 30 czerwca 2016

10 tęsknot za miastem - przypadek trzeci

slow life blog

Czwartek. Przedsmak wakacji - czujemy już powiew luzu (ach ten letni wietrzyk), wino schładza się w lodówce (to dla nas rzadkość bo jako typ sportowy praktykujący nieczęsto pozwalamy sobie na picie alkoholu) ale, ale… Paweł przed pójściem na urlop ma do skończenia BARDZO WAŻNY projekt więc atmosfera gęsta, smolista i esencjonalna jak espresso w Relaksie – a jak wiadomo: maż i żona to naczynia połączone (i to bynajmniej nie tylko w sypialni).

Zmieniamy się w opiece nad Dzidziolem i wydaje mi się, że robimy wszystkie z tych rzeczy o których marzą mieszczuchy myśląc o sielskiej wsi: rano jeździmy na rowerach 5 km do lokalnego sklepu po mleko, serek na awanturkę i czereśnie, wypuszczamy Dzidziola na podwórko na tzw. LUZ gdzie może dowolnie zbierać kamyki i porzeczki, taplać się w błotku i oblewać wodą. Moczymy się (ja tylko do kolan) w rozłożonym baseniku i bujamy w hamaku popijając w marzeniach idealnie schłodzone czerwone wino (bo jeszcze praca).


***
Paweł wychodzi z domu z oczami przymglonymi od wpatrywania się w monitor i omiata nieprzytomnym wzrokiem basen, piaskownicę, sromotnika bezwstydnego, dzieci i mnie; buj – buj, raaaaz – dwaaa porusza się bezgłośnie hamak. 

slow life blog
Sromotnik bezwstydny. Pod ścisłą ochroną. Co roku pojawia się w naszym ogrodzie o czym świadczy zapach padliny - przywabia tym muchy roznoszące jego zarodniki

„Jakoś tu tak cicho…”. Rzeczywiście, nie słychać terkotu kosiarek ani wycia pilarek. „No to zaczynamy wiochowanie!” – mówi Paweł i wzdycha. Buj – buj raaaz – dwaaa.

Prawda jest taka, że podczas wakacji wszyscy nasi znajomi stąd wyjeżdżają (wraz z dziećmi naturalnie) więc umówienie się z kimkolwiek na pogaduchy będzie możliwe dopiero we wrześniu. Nuda!  – bo ile czasu człowiek sprawny intelektualnie i fizycznie może robić buj – buj raaaz – dwaaa w hamaku? 

Porządek wiejskiego roku jest następujący:

·        Zimą nikt nie wychodzi poza ogrodzenie bo po pierwsze: nie ma po co, a po drugie: wszyscy boją się dzików grasujących po ulicach po zapadnięciu zmroku (czyli po godzinie 15); w ferie większość wyjeżdża na narty po czym kolejka do lokalnych fizjoterapeutów wydłuża się dwukrotnie
·        Wiosną wszyscy rzucają się w wir (dziki szał?) prac ogródkowych przez co kolejka do fizjoterapeutów wydłuża się trzykrotnie; mężczyźni (a czasem i kobiety) po pracy odpalają wykaszarki, pilarki i kosiarki - nie wszyscy mają przy tym zadowolone miny
·        Przy pierwszych promieniach słońca masowo rozkładane są trampoliny (mimo, że według amerykańskich naukowców to właśnie one są przyczyną największej liczby przydomowych urazów) – ci, którzy nie sprzątnęli ich po zimie zaoszczędzili czas dwukrotnie; rodzice robią regularne wieczorne wypady do przychodni dziecięcych na ostry dyżur
·        Kiedy zaczynają się pierwsze gorące dni i nie ma akurat plagi komarów, która to zatrzymuje wszystkich w domach (zazwyczaj nie pomagają nawet te mega mocne środki na komary tropikalne) zaczynają się akcje rozkładania basenów; zasada jest prosta (ta sama jak przy trampolinach, domach i samochodach: im większy tym lepszy); basen prezentuje się najlepiej na betonowej kostce
·        W międzyczasie urządzane są grille pokazowe dla mieszczuchów na które wyciąga się ze składzików przykurzone paletki do badmintona, frisbee, piłki do siatkówki i nogi oraz leżaki i opowiada się, skubiąc mimochodem świeże listki miętowe do lemoniady, o urokach życia na wsi – mieszczuchy łykają to wszystko jak zimnego drinka z wódką; nie muszę chyba dodawać, że normalnie nie grywa się tu w gry zespołowe i nie leniuchuje bezwstydnie na leżaku
·        Zaczynają się pomału wakacje i w zasadzie to nic, że woda w basenie mimo pomp i chloru zzieleniała i właśnie przeobraża się w wylęgarnię dla komarów – dzieciaki i tak wyjeżdżają w pierwszy weekend wakacji a wracają przed samym wrześniem
·        Najważniejsze jest jednak to, żeby skosić na zapas trawnik przed wyjazdem na wakacje!
·        Spokojnie, na jesieni wszystko wróci do normy: błota na drogach (z którymi nawet HUNTERy nie dają sobie rady), dowożenie dzieci po wertepach do szkoły i  opowieści o egzotycznych, udanych wakacjach. A! Trzeba jeszcze tylko sprzątnąć basen i trampolinę…

Co podpowiada filozofia slow life? Nie spinaj się i nie wyobrażaj sobie, że wszyscy mają lepiej – zamiast tego korzystaj z potencjału, jaki daje ci twoje miejsce. Nie daj sobie wmówić tych wszystkich dupereli o wiejskim slow life – możesz cieszyć się życiem i korzystać z uroków natury również w mieście. Czy naprawdę musisz mieć trampolinę, basen, tyrolkę i gotowy plac zabaw z rozbudowanym systemem zjeżdżalni, zapadni i bujawek na swoim podwórku?


Jaki z tego pożytek? Twórcza nuda często prowokuje do DZIAŁANIA więc w końcu ruszasz tyłek z hamaku!

slow life blog

2 komentarze:

  1. Pięknie napisane!!!!! Znam życie na wsi, tzn prawie bo spędzałam na wsi wakacje, niezapomniane wrażenia i smaki które stworzyła moja babcia! Ciężka praca! Ale pamiętam jak ludzie potrafili delektować się niedzielą! Wyobrażenia o życiu sielskim i anielskim poza miastem rzeczywiście są mylne. Ale są też ogromne plusy, szczególnie dla rodzin ,wiele rzeczy wykonuje się razem przez co i posiłki odbywają się w gronie, spokojnie bez fast foodów i tym podobnych. Tęsknota za tym chyba przychodzi z wiekiem. Pozdrawiam cię mocno!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem życie na wsi i w mieście wygląda zupełnie inaczej. Żeby to zrozumieć trzeba tego skosztować. To trochę szok dla ludzi zmieniających nagle środowisko życia. Myślę też, że idea slow life jest często mylnie kojarzona z wiejskim życiem... Dla mnie to sposób życia w którym jest czas na refleksję, samodzielne myślenie i kontakt z naturą. W postach "10 tęsknot..." bawię się po prostu stereotypami i mitami :) Pozdrawiam :D

      Usuń